sobota, 9 lipca 2016

Nowy blog

Chciałabym bardzo serdecznie zaprosić Was na mój nowy wakacyjny projekt. Tym razem bohaterami będą francuscy siatkarze, a konkretnie: Kevin Tillie, Thibault Rossard i Earvin N'Gapeth. Będzie mi bardzo miło jeśli będziecie ze mną :)

http://we--can--keep--it--undercover.blogspot.com/

niedziela, 21 września 2014

POMOC

Szukam kogoś kto jest dobry z języka polskiego. Mam do zanalizowania wiersz pod kontem nowej matury, a nie mam kompletnie pomysłu jak się za to zabrać. Jest ktoś kto może mi pomóc? Będę bardzo wdzięczna.

wtorek, 5 sierpnia 2014

NOWOŚĆ

Nowy blog.
Pod wpływem chwili zaczęłam pisać nową historię, nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie, ale jednego jestem pewna będzie w miarę krótko. 
Mam nadzieję, że będziecie ze mną :) 


Zapraszam serdecznie, zostawcie po sobie jakiś znak :) 

sobota, 19 lipca 2014

EPILOG

Wpadłem jak szalony do szpitala. Pielęgniarka bardzo szybko zaprowadziła mnie do sali porodowej. Na łóżku leżała już Weronika.  
-Kochanie jak się czujesz?
-Super. Brakuje jeszcze drinka z palemką i normalnie jak na wakacjach. Nie denerwuj mnie lepiej.
-Nie denerwuj się kochanie.
-Dobrze pani Weroniko rozwarcie jest na tyle duże, że możemy zaczynać. Na trzy niech pani prze. Raz, dwa, trzy.
-Ślicznie kochanie, jestem z ciebie dumny.
-Zamknij się. Nie myśl, że pozwolę ci się zapłodnić po raz kolejny. Nie ma mowy o następnej ciąży. Rozumiemy się?
Po trzech godzinach na świat przyszedł nasz synek. Jednak chwilkę później okazało się, że to nie koniec. Kilka minut po nim na świat przyszła jego siostrzyczka.
-Ale jak to dwójka? Przecież my sobie nie poradzimy.
-Mamy siebie to nam wystarczy. Na pewno damy radę. Dziękuję ci za nie.

Dwadzieścia pięć lat później
Ostatni dzień mistrzostw Europy. Reprezentacja Polski gra z Włochami. Nasz syn Kacper jest pierwszym rozgrywającym reprezentacji. Razem z Kamilą naszą córką i kibicujemy polskiej reprezentacji. Spotkanie było niezwykle emocjonujące, na szczęście zwycięstwo odniosła reprezentacja Polski. Chwilę później opuściliśmy swoje miejsca i zeszliśmy na dół do wiwatujących Polskich siatkarzy. Kamila od razu udała się do Sebastiana – syna Krzyśka Ignaczaka, który był jej narzeczonym. My podeszliśmy do Kacpra żeby mu pogratulować.
-Kochanie, jesteśmy z ciebie bardzo dumni. Gratulujemy wspaniałego meczu.
-Udało się! - powiedział i przytulił nas z całej siły.
Zostaliśmy jeszcze na moment na parkiecie, ale musieliśmy go opuścić by można było przygotować podium do dekoracji.
-Przyszedł czas na nagrody indywidualne. Na początek najlepszy libero. Zostaje nim Sebastian Ignaczak. Wielkie brawa.
-Najlepszym rozgrywającym turnieju zostaje nie kto inny tylko Kacper Włodarczyk. Zapraszamy serdecznie. Przy okazji gratulujemy serdecznie rodzicom dzieci. Siatkarska rodzina pełną gębą – kontynuuje prezenter, którym jest Igła. Przyjął ofertę Polsatu Sport i zaraz po zakończeniu kariery został komentatorem siatkówki. Zaśmiałam się i puściłam do niego oczko.

Po dekoracji światła przygasły i znów usłyszeliśmy głos Igły:
-Proszę państwa pewien młody człowiek chce zabrać głos. Pozwolimy mu na to?
-TAK – daje się usłyszeć z całej hali.
-W takim wypadku zapraszam Kacpra.
Po chwili usłyszałam głos naszego syna.
-Witam wszystkich serdecznie i dziękuję państwu bardzo za doping. Chciałbym poprosić bardzo serdecznie na środek moją dziewczynę Margaret.
Po chwili obok niego pojawiła się córka Facundo.
-Margaret jesteś dla mnie bardzo ważna. Jestem pewny, że jesteś tą jedną jedyną. Chciałbym żebyś zawsze była obok mnie dlatego chcę cię zapytać czy zostaniesz moją żoną?
-Oczywiście, że chcę.

-Nie mogę uwierzyć w to, że nasze dzieci są już dorosłe.
-Dorosłe są już od kilku lat, a teraz to niedługo będziesz bawiła swoje wnuki.
-Spokojnie, na razie nie wzięli jeszcze ślubu.
-Mówisz tak jakbyśmy my czekali do ślubu.

Pół roku później
Dzieciaczki wyglądacie ślicznie. Jeszcze niedawno byliście tacy mali, a teraz bierzecie ślub.
-Mamo przestań bo zaraz się popłacze i nie będzie miał kto poprawić mi makijażu.
-Możecie mi coś obiecać?
-Co tylko chcesz mamo – odpowiedział Kacper.
-Obiecajcie, że o nas nie zapomnicie jak wyjedziecie do tych swoich Włoch.
-Nie ma mowy, o tobie nie da się zapomnieć. W końcu jesteś naszą najukochańszą mamą. Ale teraz musimy już iść po spóźnimy się na najważniejsze wydarzenie naszego życia.
-Idźcie, ja za chwilkę do was przyjdę.

Chwilę po wyjściu dzieci usłyszałam, że drzwi ponownie się otwierają.
-Kochanie chodź już. Chyba nie chcesz przegapić ślubu swoich dzieci.
-Już idę.
-Ej nie smuć się. To powinien być szczęśliwy dzień.
-I taki jest, ale uświadomiłam sobie, że nie będę ich tak długo widzieć.
-Będziemy przyjeżdżać do nich bardzo często, oni też będą nas odwiedzać. Nawet nie zauważysz jak to szybko minie.
-Wiesz, że cię kocham.
-Wiem, gdybyś mnie nie kochała nie wytrzymałabyś ze mną tak długo, a i jeszcze jedno ja też cię bardzo kocham.





Pewnie większość z was będzie chciała mnie teraz udusić, ale musiałam skończyć to opowiadanie. Nie miałam pomysłu na ciąg dalszy. Z resztą nie lubię opowiadań ciągnących się jak telenowele.
PROSZĘ ŻEBY KAŻDY KTO CZYTAŁ OPOWIADANIE ZOSTAWIŁ PO SOBIE JAKIŚ ZNAK.
Dziękuję wam bardzo sedecznie za 25000 wyświetleń i zapraszam do Kuby i Michała i Mariusza :)
+rozpoczynam chyba pisać coś nowego, ale wstawię dopiero kiedy będę miała całość. przewiduję, że nie będzie to tak długie jak to opowiadanie.zaledwie kilka części. Na pewno dam wam o tym znać na tym blogu ;)
jeszcze raz serdecznie dziękuję wam za waszą obecność, pozdrawiam i całuję
zakochana w siatkówce

wtorek, 15 lipca 2014

54

CZYTASZ - KOMENTUJESZ - TO BARDZO MOTYWUJE :)


Osiem miesięcy później
Wojtek właśnie gra mecz. Skra podejmuje dzisiaj u siebie drużynę z Rzeszowa. Niestety mój stan nie pozwolił mi na dopingowanie z hali. W końcu to już dziewiąty miesiąc, ale co z tego skoro naszemu synkowi wcale nie spieszy się na ten świat. Przygotowałam sobie dwa słoiki moich ulubionych ogórków kiszonych i usiadłam przed telewizorem. Mecz był jednostronny, Skra już na samym początku wypracowała sobie kilku punktową przewagę i dowiozła ją do końca pierwszego i drugiego seta. W trzecim przy stanie 16:13 dla Skry poczułam się jakoś dziwnie. Po chwili zorientowałam się, że odeszły mi wody. Pośpiesznie chwyciłam telefon, który na szczęście leżał obok mnie i wybrałam numer alarmowy. Następnie wykręciłam numer Wojtka. Nie łudziłam się, że odbierze bo mecz jeszcze trwa, ale przynajmniej nagram mu się na sekretarkę, to odbierze zaraz po meczu.

Oczami Wojtka
Bardzo cieszyłem się, że trener dał mi szansę w meczu z tak dobrą drużyną jak Resovia. Dawałem z siebie wszystko jednak cały czas miałem jakieś dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Mecz udało nam się wygrać w trzech setach, ale wcale nie należał do tych z gatunku łatwych. Przy takim przeciwniku nie można ani na chwilę stracić koncentracji bo potrafi to idealnie wykorzystać. Po krótkim rozdaniu autografów udałem się do szatni. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu. Martwię się o Weronikę. To już dziewiąty miesiąc, a dziecko nie chce znaleźć się na tym świecie, ale jak to mawia pani ginekolog „sam dobrze będzie wiedział kiedy będzie właściwy moment”. Kiedy wziąłem do rąk telefon zobaczyłem, że mam wiadomość od Weroniki na poczcie.
-Wojtuś kochanie, chyba się zaczęło. Zadzwoniłam po pogotowie, proszę cię przyjedź jak najszybciej. Nie chcę być sama. A i pamiętaj jeszcze jedno jeśli zemdlejesz na sali porodowej to cię uduszę własnymi rękoma. - słysząc ostatnie słowa uśmiech mimochodem wdarł się na moją twarz. Chwilę później zdałem sobie jednak sprawę z powagi jej słów. Szybko zerwałem się z miejsca i zacząłem zbierać swoje rzeczy.
-Co ci się tak śpieszy? - do szatni wszedł Facundo
-Weronika rodzi, muszę jak najszybciej jechać do szpitala
-Nie będziesz prowadził w takim stanie. Poczekaj chwilkę zawiozę cię, w końcu muszę być obecny przy narodzinach mojej chrześnicy.
Postanowiliśmy, że Facundo zostanie ojcem chrzestnym małego, a matką moja koleżanka z nowej drużyny Ania. Mimo, że Weronika nie mogła grać w tym sezonie chodziła na treningi żeńskiej drużyny i tak od słowa do słowa stały się najlepszymi przyjaciółkami.
-Możemy jechać
-Dzięki, że ze mną jedziesz.
-Nie ma za co. Można powiedzieć, że jestem waszym aniołem stróżem. Wybraliście już imię dla małego?
-Myśleliśmy nad Kacprem albo Sebastianem, ale na razie nie możemy się zdecydować.

poniedziałek, 14 lipca 2014

53

Weronika wyszła ze szpitala po pięciu dniach od odzyskania przytomności. Na razie mogę się nią jeszcze zajmować, ale za kilka dni jadę już do Spały. Muszę znaleźć kogoś kto się nią zajmie. Siedziałem w kuchni przygotowując śniadanie kiedy usłyszałem głos Weroniki.
-Wojtuś...
-Tak kochanie.
-Mogłabym mieć do ciebie prośbę.
-Jasne.
-Wiesz co bo mam ochotę na ogórki kiszone, a w domu nie ma już żadnych.
-Rozumiem, że mam się przejść do sklepu.
-Jeśli mógłbyś.
-Ok, za chwilkę będę – wziąłem tylko portfel z szafki i wyszedłem do pobliskiego spożywczaka. W drodze powrotnej wpadłem na naszą sąsiadkę panią Wandę. Bardzo miła starsza kobieta, która kilka lat temu pochowała męża i teraz mieszka sama. Do głowy przyszedł mi genialny pomysł.
-Pani Wandziu mógłbym chwilkę z panią porozmawiać?
-Nie ma sprawy Wojtuś, o co chodzi? - miałem wrażenie, że czasami kobieta traktuje mnie jak swojego wnuczka, który swoją drogą wyjechał do Anglii i od czasu do czasu ją odwiedza.
-Wie pani, że za kilka dni wyjeżdżam na zgrupowanie?
-No coś mi się tam obiło o uszy.
-I chciałbym panią zapytać, czy nie mogłaby pani zająć się Weroniką?
-Jeszcze nie wydobrzała po tym okropnym wypadku?
-Po wypadku nie ma już prawie śladu, ale jest inna sprawa.
-Jaka?
-Weronika jest w ciąży, a doktor powiedział, że powinien się nią ktoś zająć i tak sobie pomyślałem, że może pani mogłaby zajrzeć do niej od czasu do czasu. Będę się starał jak najczęściej wracać do domu, ale wie pani jak to jest, nie zawsze wszystko będzie zależało ode mnie.
-Wojtuś kochanie, dlaczego dopiero teraz mówisz mi o tej szczęśliwej nowinie? Oczywiście, że mogę zająć się Weroniką, nie ma żadnego problemu.
-Dziękuję pani bardzo. Postaram się jakoś odwdzięczyć.
-Wystarczy, że dasz mi jakiś bilet na wasz mecz rozgrywany w Łodzi i po problemie.
-Ma pani to jak w banku.
-Widzę, że zachcianki już się zaczęły – wskazała na dwa słoiki ogórków które trzymałem w rękach.
-Mam wrażenie, że od kilku dni mogłaby jeść tylko same ogórki.
-Tak to już jest z kobietami w ciąży.
-Nie będę pani dłużej zatrzymywał. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
-Nie ma za co. Pozdrów ode mnie Weronikę.
-Oczywiście.

-Kochanie to ty?
-Tak, mam dla ciebie te ogórki – kiedy wszedłem do kuchni zauważyłem Weronikę siedzącą na blacie i wyjadającą łyżeczką nutellę prosto z pojemnika – ale sądzę, że na razie nie będą ci potrzebne bo widzę, że znalazłaś sobie coś w zastępstwie za ogórki.
-Przepraszam cię, że poszedłeś od sklepu na marne, ale po prostu kiedy tylko wyszedłeś dostałam takiej chęci na nutellę, że nie mogłam się opanować.
-Nie ma żadnego problemu będziemy mieć na zapas. Rozmawiałem z panią Wandą.
-O czym?
-Poprosiłem ją żeby zajęła się tobą kiedy wyjadę.
-Przecież to tylko kłopot, mogę sama się sobą zająć.
-Nie ma żadnego marudzenia. Będę spokojniejszy kiedy będę wiedział, że ktoś ma cię na oku.
-Skoro tak wolisz to niech ci będzie.
-Grzeczna dziewczynka – podszedłem do niej i pocałowałem w usta wysmarowane kremem – a jaka słodka – zaśmiałem się.