poniedziałek, 14 lipca 2014

53

Weronika wyszła ze szpitala po pięciu dniach od odzyskania przytomności. Na razie mogę się nią jeszcze zajmować, ale za kilka dni jadę już do Spały. Muszę znaleźć kogoś kto się nią zajmie. Siedziałem w kuchni przygotowując śniadanie kiedy usłyszałem głos Weroniki.
-Wojtuś...
-Tak kochanie.
-Mogłabym mieć do ciebie prośbę.
-Jasne.
-Wiesz co bo mam ochotę na ogórki kiszone, a w domu nie ma już żadnych.
-Rozumiem, że mam się przejść do sklepu.
-Jeśli mógłbyś.
-Ok, za chwilkę będę – wziąłem tylko portfel z szafki i wyszedłem do pobliskiego spożywczaka. W drodze powrotnej wpadłem na naszą sąsiadkę panią Wandę. Bardzo miła starsza kobieta, która kilka lat temu pochowała męża i teraz mieszka sama. Do głowy przyszedł mi genialny pomysł.
-Pani Wandziu mógłbym chwilkę z panią porozmawiać?
-Nie ma sprawy Wojtuś, o co chodzi? - miałem wrażenie, że czasami kobieta traktuje mnie jak swojego wnuczka, który swoją drogą wyjechał do Anglii i od czasu do czasu ją odwiedza.
-Wie pani, że za kilka dni wyjeżdżam na zgrupowanie?
-No coś mi się tam obiło o uszy.
-I chciałbym panią zapytać, czy nie mogłaby pani zająć się Weroniką?
-Jeszcze nie wydobrzała po tym okropnym wypadku?
-Po wypadku nie ma już prawie śladu, ale jest inna sprawa.
-Jaka?
-Weronika jest w ciąży, a doktor powiedział, że powinien się nią ktoś zająć i tak sobie pomyślałem, że może pani mogłaby zajrzeć do niej od czasu do czasu. Będę się starał jak najczęściej wracać do domu, ale wie pani jak to jest, nie zawsze wszystko będzie zależało ode mnie.
-Wojtuś kochanie, dlaczego dopiero teraz mówisz mi o tej szczęśliwej nowinie? Oczywiście, że mogę zająć się Weroniką, nie ma żadnego problemu.
-Dziękuję pani bardzo. Postaram się jakoś odwdzięczyć.
-Wystarczy, że dasz mi jakiś bilet na wasz mecz rozgrywany w Łodzi i po problemie.
-Ma pani to jak w banku.
-Widzę, że zachcianki już się zaczęły – wskazała na dwa słoiki ogórków które trzymałem w rękach.
-Mam wrażenie, że od kilku dni mogłaby jeść tylko same ogórki.
-Tak to już jest z kobietami w ciąży.
-Nie będę pani dłużej zatrzymywał. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
-Nie ma za co. Pozdrów ode mnie Weronikę.
-Oczywiście.

-Kochanie to ty?
-Tak, mam dla ciebie te ogórki – kiedy wszedłem do kuchni zauważyłem Weronikę siedzącą na blacie i wyjadającą łyżeczką nutellę prosto z pojemnika – ale sądzę, że na razie nie będą ci potrzebne bo widzę, że znalazłaś sobie coś w zastępstwie za ogórki.
-Przepraszam cię, że poszedłeś od sklepu na marne, ale po prostu kiedy tylko wyszedłeś dostałam takiej chęci na nutellę, że nie mogłam się opanować.
-Nie ma żadnego problemu będziemy mieć na zapas. Rozmawiałem z panią Wandą.
-O czym?
-Poprosiłem ją żeby zajęła się tobą kiedy wyjadę.
-Przecież to tylko kłopot, mogę sama się sobą zająć.
-Nie ma żadnego marudzenia. Będę spokojniejszy kiedy będę wiedział, że ktoś ma cię na oku.
-Skoro tak wolisz to niech ci będzie.
-Grzeczna dziewczynka – podszedłem do niej i pocałowałem w usta wysmarowane kremem – a jaka słodka – zaśmiałem się.

2 komentarze:

  1. Ciekawa jestem, czy coś się wydarzy podczas zgrupowania albo gdy pani Wanda będzie się opiekować Weroniką. :>
    Pozdrawiam i zapraszam później do siebie, bo za jakiś czas pojawi się nowy rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam zaległości! :)

    Weronika i Wojtek to naprawdę zgrana para. Miała ochotę udusić chłopaka, gdy zdradził Weronikę. Ale rozstanie wyszło im chyba na dobre. Docenili siebie i swoją miłość. A potem wszystko potoczyło się samo. Zaręczyny, dziecko:)
    A niech są szczęśliwi! Zasłużyli.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział! :**

    OdpowiedzUsuń