Weronika
wyszła ze szpitala po pięciu dniach od odzyskania przytomności. Na
razie mogę się nią jeszcze zajmować, ale za kilka dni jadę już
do Spały. Muszę znaleźć kogoś kto się nią zajmie. Siedziałem
w kuchni przygotowując śniadanie kiedy usłyszałem głos Weroniki.
-Wojtuś...
-Tak
kochanie.
-Mogłabym
mieć do ciebie prośbę.
-Jasne.
-Wiesz
co bo mam ochotę na ogórki kiszone, a w domu nie ma już żadnych.
-Rozumiem,
że mam się przejść do sklepu.
-Jeśli
mógłbyś.
-Ok,
za chwilkę będę – wziąłem tylko portfel z szafki i wyszedłem
do pobliskiego spożywczaka. W drodze powrotnej wpadłem na naszą
sąsiadkę panią Wandę. Bardzo miła starsza kobieta, która kilka
lat temu pochowała męża i teraz mieszka sama. Do głowy przyszedł
mi genialny pomysł.
-Pani
Wandziu mógłbym chwilkę z panią porozmawiać?
-Nie
ma sprawy Wojtuś, o co chodzi? - miałem wrażenie, że czasami
kobieta traktuje mnie jak swojego wnuczka, który swoją drogą
wyjechał do Anglii i od czasu do czasu ją odwiedza.
-Wie
pani, że za kilka dni wyjeżdżam na zgrupowanie?
-No
coś mi się tam obiło o uszy.
-I
chciałbym panią zapytać, czy nie mogłaby pani zająć się
Weroniką?
-Jeszcze
nie wydobrzała po tym okropnym wypadku?
-Po
wypadku nie ma już prawie śladu, ale jest inna sprawa.
-Jaka?
-Weronika
jest w ciąży, a doktor powiedział, że powinien się nią ktoś
zająć i tak sobie pomyślałem, że może pani mogłaby zajrzeć do
niej od czasu do czasu. Będę się starał jak najczęściej wracać
do domu, ale wie pani jak to jest, nie zawsze wszystko będzie
zależało ode mnie.
-Wojtuś
kochanie, dlaczego dopiero teraz mówisz mi o tej szczęśliwej
nowinie? Oczywiście, że mogę zająć się Weroniką, nie ma
żadnego problemu.
-Dziękuję
pani bardzo. Postaram się jakoś odwdzięczyć.
-Wystarczy,
że dasz mi jakiś bilet na wasz mecz rozgrywany w Łodzi i po
problemie.
-Ma
pani to jak w banku.
-Widzę,
że zachcianki już się zaczęły – wskazała na dwa słoiki
ogórków które trzymałem w rękach.
-Mam
wrażenie, że od kilku dni mogłaby jeść tylko same ogórki.
-Tak
to już jest z kobietami w ciąży.
-Nie
będę pani dłużej zatrzymywał. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
-Nie
ma za co. Pozdrów ode mnie Weronikę.
-Oczywiście.
-Kochanie
to ty?
-Tak,
mam dla ciebie te ogórki – kiedy wszedłem do kuchni zauważyłem
Weronikę siedzącą na blacie i wyjadającą łyżeczką nutellę
prosto z pojemnika – ale sądzę, że na razie nie będą ci
potrzebne bo widzę, że znalazłaś sobie coś w zastępstwie za
ogórki.
-Przepraszam
cię, że poszedłeś od sklepu na marne, ale po prostu kiedy tylko
wyszedłeś dostałam takiej chęci na nutellę, że nie mogłam się
opanować.
-Nie
ma żadnego problemu będziemy mieć na zapas. Rozmawiałem z panią
Wandą.
-O
czym?
-Poprosiłem
ją żeby zajęła się tobą kiedy wyjadę.
-Przecież
to tylko kłopot, mogę sama się sobą zająć.
-Nie
ma żadnego marudzenia. Będę spokojniejszy kiedy będę wiedział,
że ktoś ma cię na oku.
-Skoro
tak wolisz to niech ci będzie.
-Grzeczna
dziewczynka – podszedłem do niej i pocałowałem w usta
wysmarowane kremem – a jaka słodka – zaśmiałem się.
Ciekawa jestem, czy coś się wydarzy podczas zgrupowania albo gdy pani Wanda będzie się opiekować Weroniką. :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam później do siebie, bo za jakiś czas pojawi się nowy rozdział! :)
Nadrobiłam zaległości! :)
OdpowiedzUsuńWeronika i Wojtek to naprawdę zgrana para. Miała ochotę udusić chłopaka, gdy zdradził Weronikę. Ale rozstanie wyszło im chyba na dobre. Docenili siebie i swoją miłość. A potem wszystko potoczyło się samo. Zaręczyny, dziecko:)
A niech są szczęśliwi! Zasłużyli.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział! :**