piątek, 31 stycznia 2014

cz. 6

-Co teraz będzie?
-Jak to co? Będziemy żyć długo i szczęśliwie.
-Wojtek to nie jest bajka w życiu nic nie jest piękne i kolorowe.
-Zobaczysz, że nasze życie będzie tak wyglądało – skradł mi kolejnego całusa. - czy ty przypadkiem nie masz za godzinę treningu?
-O cholera, zupełnie o tym zapomniałam.
-Masz szczęście, że ja zawsze o wszystkim pamiętam chodź. - pociągnął mnie za rękę do przedpokoju.
-Jesteś kochany – pocałowałam go.
-No to nie ma na co czekać, zakładaj buty, odwiozę cię.
-Dziękuję.
Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy w stronę klubu.
-A może zostanę z tobą na treningu, potem pójdziemy na jakąś romantyczną kolację i uczcimy nasz związek?
-Świetny pomysł, ale nie wiem czy będę miała siłę po treningu.
-Spokojnie, na pewno dasz radę.
-Mówiłam ci już, że cię kocham.
-Dwa razy od naszego pocałunku.
-Będę mówić ci to codziennie jeśli tylko chcesz. - zaparkowaliśmy pod halą i trzymając się za ręce udaliśmy się w stronę szatni.
-Idź się przebrać, a ja usiądę sobie spokojnie na trybunach.
Kiedy przekroczyłam drzwi szatni usłyszałam gwizdy dziewczyn.
-O co wam chodzi dziewczyny?
-Nie udawaj Greka Weronika widziałam cię pod halą z Włodarczykiem, a podobno tylko się przyjaźnicie. - szturchnęła mnie Gośka
-Bo tak było.
-No tak, ja z każdym moim przyjacielem chodzę pod rękę i wysyłam czułe spojrzenia.
-Dopiero dzisiaj odważyłam się powiedzieć mu co czuję, a Wojtek od dawna coś już do mnie czuł.
-No to nieźle czyli przez pół roku bawiliście się w podchody, genialnie. Mam nadzieję, że się wam ułoży.
-Też mam taką nadzieję.
-Dobra dziewczyny ubierać się szybko bo trener się zdenerwuje.
Pięć minut później stałyśmy już przed naszym trenerem.
-Proszę bardzo zróbcie rozgrzewkę z piłkami, a potem krótki meczyk, a i jeszcze jedno mam nadzieję, że przyjmiecie Weronikę z otwartymi ramionami i nie będzie między wami żadnych sporów. W końcu najważniejsze jest jak najlepsze miejsce w lidze. Chyba nam wszystkim chodzi o to samo, prawda?
-Jasne trenerze.
Trening minął bardzo szybko ani się obejrzałam, a stałam z powrotem w szatni i szykowałam się na randkę z Wojtkiem. Byłam zestresowana jak szesnastolatka, która wybiera się na pierwszą w życiu randkę. W sumie jakby tak na to spojrzeć to Wojtek jest moim pierwszym poważnym chłopakiem więc jest w tym coś prawdziwego.

wtorek, 28 stycznia 2014

cz. 5

Rano obudził mnie silny ból głowy. Wstałam niechętnie z łóżka i udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wydobyłam z niej maślankę. Usiadłam na parapecie i zaczęłam zastanawiać się co takiego nawyrabiałam wczoraj. Musiałam całkiem dużo wypić bo nie pamiętałam kompletnie nic. Moje rozmyślenia przerwało otworzenie się drzwi łazienkowych. Po chwili w drzwiach kuchni pojawił się Wojtek.
-Mógłbyś nie rozbijać się od rana?
-Widzę, że główka boli. - zaśmiał się
-Zabawne wiesz, przypomnę ci twoje słowa jak wrócisz z jakiejś imprezy klubowej.
-Oj nie denerwuj się już tak.
-Kto powiedział, że w ogóle się denerwuję. Jestem bardzo spokojna.
-Dobra nie będę się z tobą kłócił. Masz tabletkę bo widzę, że umierasz.
-Dzięki łaskawco.
Wzięłam tabletkę od Wojtka i poszłam do swojego pokoju. Nie miałam najmniejszej ochoty zastanawiać się co na siebie założyć więc postawiłam po prostu na zwykły dres. Potem skierowałam się do salonu. Położyłam się na kanapie i z pilotem w ręce przejrzałam chyba wszystkie programy. Jak zwykle nie było na czym oka zawiesić więc zostawiłam Eskę i postanowiłam posprzątać. Kiedy kończyłam sprzątać salon przy moim boku pojawił się Wojtek.
-Pomóc ci w czymś?
-Jak chcesz możesz posprzątać w kuchni.
-Ok, ale jeśli mi pomożesz.
-Niech będzie, chodź. Ja biorę się za kuchenkę, a ty zajmij się lodówką.
-Już ci przeszło?
-Bez przesady wcale nie było ze mną tak źle.
-Dobrze, że nie widziałaś siebie wczoraj.
-Było aż tak źle?
-Pomijając to, że chciałaś koniecznie zaciągnąć mnie do łóżka to nie.
-Serio?
-Serio, serio.
-Mam nadzieję, że między nami do niczego nie doszło.
-Nie martw się ja zachowałem zimną głowę chociaż nie powiem kusiło mnie żeby nie słuchać rozumu tylko serca.
-Przestań – rzuciłam w niego ścierką, którą trzymałam w ręce.
-Następnym razem nie wystawiaj mojej silnej woli na taką próbę bo jeszcze ci ulegnę.
-A może ja tego chciałam? - przysunęłam się do niego
-Przestań tak mówić byłaś pijana.
-Ale teraz nie jestem – wspięłam się na palce i delikatnie go pocałowałam. W pierwszej chwili nie za bardzo wiedział co się działo, ale później zaczął oddawać moje pocałunki.
-Weronika co to miało oznaczać?
-Cholernie mi się podobasz. Nie chciałam mówić ci o tym wcześniej bo nie byłam gotowa, ale po ostatnim wyznaniu Facundo zrozumiałam, że to ciebie darzę uczuciem. Nie powiesz nic?
-Nie wiem co powiedzieć.
-Dobra wygłupiłam się sorry. - odwróciła się na pięcie i chciała wyjść z kuchni
-Tego nie powiedziałem. - złapałem ją za biodra i odwróciłem w swoją stronę i zachłannie wpiłem w jej usta.

wtorek, 21 stycznia 2014

cz. 4

Facuno odprowadził mnie pod same drzwi jednak nie chciał ponownie wchodzić już do mieszkania. Pożegnałam się z nim i weszłam do środka. Swoje kroki od razu skierowałam do mojego królestwa nie zważając na innych. Położyłam się na łóżku a swoją uwagę skupiłam na niezwykle interesującym w tym momencie suficie. Nie wiem jak długo tak leżałam, ale w pewnym momencie poczułam, że materac ugina się pod czyimś ciężarem.
-Co się stało mała?
-Gdybym powiedziała ci, że jeden z twoich kolegów się we mnie zakochał uwierzyłbyś?
-Świetny żart po tym co odwaliłaś kilka godzin temu.
-To wcale nie jest żart. Jakąś godzinę temu Facundo powiedział mi, że się we mnie zakochał. - spojrzałam na niego, w jego oczach zobaczyłam coś dziwnego. Smutek? Rozczarowanie? Miłość? Weronika o czym ty myślisz to tylko twój przyjaciel po prostu się o ciebie martwi nic więcej.
-Co teraz zrobisz?
-A co mam zrobić? Nie kocham go. Widziałam go kilka razy w życiu. Sądzisz, że taki związek miałby jakikolwiek sens. Żeby z nim być musiałabym coś do niego czuć, a ja nie czuję do niego nic oprócz zwyczajnej koleżeńskiej sympatii.
-Musisz mu o tym powiedzieć żeby nie robił sobie nadziei.
-Masz rację porozmawiam z nim jutro. Mogę zabrać się z tobą na wasz trening.
-Jasne nie ma sprawy.
-Czemu siedzisz tutaj ze mną? Gdzie są wszyscy?
-Dziewczyny zabrały ich wszystkich do domu twierdząc, że muszą być wyspani przed jutrzejszym treningiem.
-No i prawidłowo ty też powinieneś już się położyć w końcu już grubo po północy. A ja pójdę się napić czegoś mocniejszego.
-Wiesz, że nie można zapijać smutków?
-Kto powiedział, że chcę zapijać jakiekolwiek smutki? Może po prostu mam ochotę napić się wina? Nie pomyślałeś o tym?
-W takim razie idę z tobą. Nie pozwolę żebyś piła do lustra.
Złapałam go za rękę i zaprowadziłam do salonu, a sama poszłam do kuchni po butelkę wina i kieliszek.
-Jeden? - spytał gdy tylko przekroczyłam próg
-Mi nie będzie potrzebny – wlałam mu pełny kieliszek, a sama pociągnęłam całkiem sporego łyka z gwinta.
-Wow dziewczyno powoli bo zaraz mi się tutaj spijesz.
-O mnie się nie martw.

Oczami Wojtka
Po pól godzinie Weronika była już nieźle wstawiona. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Zawsze była zdecydowaną przeciwniczką alkoholu. Widać, że bardzo przeżywa tą całą sytuację, ale jedno trzeba przyznać. Nawet zalana jest szalenie ładna. Spodobała mi się od razu gdy pierwszy raz zauważyłem ją na sali. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia, ale głupi nie potrafię jej o tym powiedzieć. Moje przemyślenia przerwała wiktoria która zawiesiła się na mojej szyi.
-Wojtuś
-Tak?
-Zrobisz coś dla mnie?
-Zależy co masz na myśli?
-Prześpij się ze mną.
-Weronika oszalałaś? Nie mogę tergo zrobić!
-Możesz – wbiła się zachłannie w moje usta.
-Stop! - delikatnie odsunąłem ją od siebie. Nie mogłem na to pozwolić mimo iż w głębi duszy bardzo tego chciałem.
-Co jest, nie podobam ci się?
-Oczywiście, że mi się podobasz jesteś śliczną, mądrą dziewczyną, ale jeżeli się zgodzę oboje będziemy tego żałować. Z resztą jesteś pijana. Nie wiesz co mówisz.
-Doskonale wiem co mówię. Nie wiesz, że ludzie po pijaku mówią to co myślą.
-Chodź zaniosę cię do łóżka
-Nienawidzę cię Włodarczyk. Każdy inny chłopak na twoim miejscu na pewno by się zgodził. - nie zważając na jej słowa wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Delikatnie położyłem ją na łóżku, przykryłem kołdrą, pocałowałem w czoło i poszedłem do siebie do pokoju.



Jak się podoba? :)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

cz. 3

Wyszliście z sali. Ty od razu skierowałaś się do szatni, a Wojtek grzecznie usiadł na ławce czekając na ciebie. Postanowiłaś, ze nie będziesz się śpieszyć w końcu rano nie miałaś nawet okazji wziąć porządnej kąpieli. Weszłaś pod prysznic umyłaś swoje obolałe ciało i po około ół godzinie wyszłaś z szatni.

-Dłużej się nie dało od razu naskoczył na ciebie Włodarczyk.

-Dało się, mogę wrócić jeśli chcesz.

-Dobra nie wkurzaj się już tak przecież wiesz, że zrobiłem to tylko i wyłącznie dlatego, że cię bardzo lubię i wiem jak duży masz talent. Nie powinnaś go marnować. Jesteś jeszcze na mnie zła? - szturchnął mnie w ramię.

-Ej to bolało.

-Proszę cię kto tu powinien być bardziej obolały. To nie ja bombardowałem cię zagrywkami po sto na godzinę.

-Nie przesadzaj.

-Ja przesadzam? Patrz na moje ręce. - rzeczywiście chyba przesadziłam obie ręce były niemiłosiernie czerwone.

-Wojtek przepraszam ja nie chciałam.

-Spokojnie przeżyję, ale za karę robisz dzisiaj kolację.

-Phi też mi kara zawsze robię kolację.

-Nie dokończyłem jeszcze. I przez tydzień sprzątasz łazienkę.

-Chyba sobie żartujesz?

-Ani trochę.

-Ty wstrętna gadzino nie cierpię cię.

-A ja cię uwielbiam pocałował mnie w policzek. Dobra jedziemy już do domu.

Wsiedliśmy do samochodu, po drodze wpadliśmy na szybkie zakupy do biedronki. Znalazłam wszystko co będzie potrzebne mi do przygotowania obiadu, a Włodarczyk po chwili wynurzył się zza regału ze słodyczami z kilkoma paczkami żelek, ciastek itp.

-Po co ci tyle tego? Robisz zapasy na rok?

-Ach fakt zapomniałem ci powiedzieć chłopacy nas dzisiaj odwiedzają.

-Dopiero teraz mi o tym mówisz?

-Sorry zrobił skruszoną minę.

-Po drodze zatrzymaj się przy jakiejś cukierni nie zdążę już teraz nic upiec, a ta cała wasza drużyna to niezłe głodomory. Swoją drogą ciekawe czy Miguel wie o tym co wyprawiacie o treningach.

-Tylko nie próbuj z nim o tym rozmawiać. Da nam taki wycisk, że przez tydzień będziemy zdychać.

-No nie wiem, nie wiem. Muszę się zastanowić.

-Odpuszczę ci sprzątanie łazienki. Zgoda?

-Zgoda.

-Teraz zabierz się za robienie kolacji bo jestem głodny.

-Może mi pomożesz?

-Ok niech już będzie.

W kuchni spędziliśmy pół godziny zrobiliśmy chyba ze sto kanapek. Chociaż jak wpadnie ta cała banda to i tak okaże się to kroplą w morzu potrzeb. O wilku mowa właśnie słychać dzwonek.

-Otworzysz? - pyta Wojtek

-Już idę.

-Cześć Weronika. Co u ciebie? pierwszy w progu naszych drzwi pojawił się Facundo.

-Wszystko w porządku. A u ciebie?

-Szkoda gadać. - chciałam zapytać się co dokładnie się stało, ale Wojtek porwał mi go sprzed oczu.

Po chwili w mieszkaniu znaleźli się wszyscy przedstawiciele bełchatowskiego klubu niektórzy przyszli nawet ze swoimi drugimi połówkami. Ucieszyło mnie to bo nie byłam już jedyną kobietą w towarzystwie kilkunastu dryblasów. Poszłam do kuchni przygotować jeszcze kilka kanapek bo tak jak przypuszczałam tamte skończyły się błyskawicznie. Zaraz za mną w kuchni zjawiła się Ola dziewczyna Karola.

-Weronika powiedz mi co jest między tobą a Wojtkiem?

-Nic jesteśmy tylko przyjaciółmi.

-Nie wydaje mi się żeby on patrzył na ciebie jak na przyjaciółkę

-O czym ty mówisz Olka. Nie dał mi żadnych powodów żebym myślała o nim jak o potencjalnym chłopaku, zresztą ja nie mam teraz ochoty na żadne związki.

-Przyjmujesz propozycję ze Skry?

-Widzę, że cały Bełchatów już wie. Nie wiedziałam, że faceci to takie plotkary.

-Żartujesz? Oni są w tym lepsi od nas.

-Właśnie widzę.
Weszłam razem z Olą z powrotem do salonu. Postawiłam kanapki na stole i poprosiłam wszystkich o uwagę.

-Podjęłam decyzję.

-No nareszcie powiedz, że się zgadzasz.

-Nie przyjmuję propozycji trenera.

-Co??!! - ich oczy wyglądały jak pięciozłotówki.

-Oszalałaś? Przecież to dla ciebie wielka szansa, mogłabyś na początku swojej kariery zagrać w żeńskim odpowiedniku najlepszego polskiego klubu.

-Dlaczego nie chcesz się zgodzić? - zapytał Wojtek.

-Czuję, że nie jestem jeszcze na to gotowa, zresztą nie gram jakoś rewelacyjnie. Nie widzę tego.

-Nie wierzę dziewczyno otrząśnij się! - w tym momencie nie wytrzymałam i obie z Olką wybuchłyśmy niepohamowanym napadem śmiechu.

-Ale daliście się wkręcić - nie mogłam złapać oddechu.

-Myślałem, że naprawdę nie chcesz grać. Matko kochana.

Po chwili wszyscy zaczęli mi gratulować. Kiedy podszedł do mnie Facundo powiedziałam mu, że musimy porozmawiać. Umówiłam się z nim, że wyjdziemy za dziesięć minut przejść się po mieście bo tu nie ma warunków do rozmowy.

-To gdzie idziemy?

-Prosto przed siebie wątpię żeby o tej porze po mieście pałętało się nie wiadomo ile osób. W końcu już prawie północ. Powiesz mi o co chodzi? Dlaczego masz taki zły humor?

-Pokłóciłem się z dziewczyną.

-W czym problem zadzwoń do niej i przeproś.

-To nie jest takie proste, ona mnie zdradziła, a ja chyba zakochałem się w innej dziewczynie.

-No to musisz zastanowić się kto jest dla ciebie ważniejszy i czy byłbyś w stanie wybaczyć zdradę.

-Co zrobiłabyś na moim miejscu?

-Nie wiem nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale raczej nie miałabym siły wybaczyć zdrady.

-Boję się, że za każdym razem jak będę na nią patrzył przed oczami będę widział ją w łóżku z innym.

-No to masz odpowiedź na swoje pytanie. Tylko nie wiadomo co powie na twoje wyznanie ta druga dziewczyna.

-Możemy się łatwo przekonać.

-Oszalałeś będziesz budził jakąś dziewczynę po północy.

-Nie potrzebuję jej budzić stoi właśnie przede mną.

-O czym ty mówisz?

-To ty jesteś tą dziewczyną.

-Żartujesz sobie prawda?

-Nie. Spodobałaś mi się już na samym początku. Byłem z Eleną więc nie mogłem nic zrobić, ale teraz już nic nie stoi na przeszkodzi. Nie wiem kiedy znalazł się bardzo blisko mnie i musnął delikatnie moje usta.

-Facu proszę cię przestań ja nie mogę, nie chcę.

-To nie możesz czy nie chcesz?

-Nie jestem gotowa na związek.

-A może po prostu jesteś z Wojtkiem?

-Co wy się tak uparliście na tego Wojtka. Nic między nami nie ma. Pomógł mi bardzo i tyle.

-To nie rozumiem dlaczego nie chcesz spróbować.

-Przemyślę to i porozmawiamy za jakiś czas. Może tak być?

-Skoro musi.

-Nie obrażaj się po prostu nie jestem pewna swoich uczuć, a nie chcę cię zranić.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

cz. 2

5 miesięcy później

Mieszkasz z Wojtkiem. Od początku było wiadome, że będziesz musiała skorzystać z jego uprzejmości by nie wylądować pod jakimkolwiek bełchatowskim mostem. Mieszka się wam ze sobą bardzo dobrze. Ty gotujesz bo on jest w tych sprawach kompletnym beztalenciem. Za to chłopak sprząta, choć trzeba przyznać, ze jak na przedstawiciela płci brzydkiej umie utrzymać porządek. Od czasu do czasu nawiedzają wasze mieszkanko jego koledzy z drużyny. Po każdej takiej wizycie masz wrażenie, że myślą iż jesteście parą. Jednak nie zaprzątasz sobie zbyt długą tą myślą głowy. Leżysz sobie spokojnie w łóżku kiedy do pokoju wpada Włodarczyk.

-Ubieraj się mam dla ciebie niespodziankę.

-Człowieku jest dziewiąta daj ludziom żyć.

-Ubieraj się bez dyskusji i weź ze sobą strój.

-Nie jadę na żaden wasz trening, ani tym bardziej nie będę grać.

-Ubierzesz się sama czy mam ci pomóc?

-Ok, ok już wstaję.

-Grzeczna dziewczynka. - nie miałaś wyjścia musiałaś wstać wiesz do czego zdolny jest Włodarczyk. Wcale nie zdziwiłoby cię to gdyby tak po prostu zaczął ściągać z ciebie ubrania.

-Gotowa?

-Zaraz.

-No nareszcie. Tu masz kanapki wręczył mi woreczek z kilkoma kromkami chleba.

-O łaskawca się znalazł.

-Jeżeli nie chcesz ja spokojnie mogę je zjeść.

-Czy ja coś takiego powiedziałam? Chodź już do tego samochodu.

Kiedy tylko wsiedliście Wojtek momentalnie ruszył. Po kilku minutach znaleźliście się pod Energią. Niepewnie przekroczyłaś próg bełchatowskiej hali. Wojtek nie wiele myśląc zaprowadził cię do szatni i wszedł razem z tobą.

-Przebieraj się.

-Chyba nie myślisz, że będę przed tobą świecić tyłkiem. Wynoś mi się stąd natychmiast. Niemal siłą wypchnęła go z szatni. Po chwili gotowa stała już przed nią. Włodarczyk złapał cię za rękę i jak małą dziewczynkę zaprowadził na salę. Ku twojemu zdziwieniu na sali nie było żadnego z chłopaków oprócz Włodarczyka, a w koncie sali stał trener Skry z jakimś mężczyzną.

-O już jesteście.

-Dzień dobry trenerze, to jest właśnie ta dziewczyna o której panu mówiłem. Weronika przedstaw się co tak stoisz.

-Weronika Zamojska. Możesz mi wytłumaczyć o co tutaj chodzi do ciężkiej cholery.

-Nie denerwuj się. Rozmawiałem o tobie z Szamponem i trener podsłuchał niechcący część naszej rozmowy i chciałby zobaczyć na co cię stać. Ten drugi pan to trener żeńskiej drużyny Skry.

-Włodarczyk ty idiotko kto ci w ogóle powiedział, że ja chcę grać? - obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i skierowałam w kierunku drzwi. Jednak ku mojemu zaskoczeniu były zamknięte. - Otwieraj te drzwi, albo cię uduszę.

-Jeżeli mnie udusisz trafisz do więzienia na długie lata. Swoją drogą już widzę nagłówki gazet w całej Polsce. Obiecujący siatkarz reprezentacji Polski uduszony przez niezrównoważoną dziewczynę.

-Nie jestem niezrównoważona. Rozumiem, że nie wyjdę stąd dopóki nie pokażę na co mnie stać.

-Dokładnie.

-Jesteś idiotą Włodarczyk. Dawaj szybko tą piłkę. - jak na skrzydłach pobiegł do schowka i po chwili wyciągnął koszyk wypełniony piłkami. - za karę stajesz do przyjęcia. Ustawiłam się za linią końcową i uderzyłam w piłkę. Pierwsza co prawda ugrzęzła w siatce, ale z każdą następną szło mi coraz lepiej.

-Weronika możesz trochę lżej, zaraz połamiesz mi ręce.

-Widziały gały co brały. Sam tego chciałeś to teraz cierp. - uderzyłam po raz kolejny z całej siły.

-Wystarczy, czy mogłabyś teraz poatakować? Trener Falasca powystawia ci.

-Jasne, nie ma sprawy.

W ataku radziłaś sobie równie wspaniale co i na zagrywce.

-Dziękuję.

-Mogę już wyjść?

-Mógłbym jeszcze chwilkę z tobą porozmawiać?

-Oczywiście. Podeszłaś do trenera żeńskiej kadry.

-Nie ukrywam, że nie byłem jakoś hurra optymistycznie nastawiony do tego co mówił Miguel, ale muszę przyznać, że grasz świetnie.

-Dziękuję.

-W związku z tym mam dla ciebie propozycję. Może zechciałabyś dołączyć do naszej drużyny. Oczywiście decyzji nie musisz podejmować już teraz. Masz tu moją wizytówkę, kiedy podejmiesz decyzję zadzwoń. Mam nadzieję, że dołączysz do mojego zespołu.

-Dziękuję, na pewno to przemyślę.

-Przepraszam, ale muszę już uciekać mam ważne spotkanie.

-Do widzenia.

-Do widzenia.


Co sądzicie o opowiadaniu? Warto pisać dalej?

Czyta ktoś to w ogóle? 

niedziela, 5 stycznia 2014

cz.1


Mijasz po drodze szczęśliwe rodziny. Matki i ojców ze swoimi dziećmi. Zastanawiasz się jak długo potrwa ich szczęście, czy będą mieli szansę nacieszyć się swoją bliskością dłużej niż mogłaś cieszyć się nią ty. Jako niespełna dziesięciolatka straciłaś rodziców w wypadku samochodowym. Jechaliście wtedy w góry na święta. Od tego czasu codziennie prześladuje cię jedna myśl. Dlaczego oni musieli zginąć, dlaczego Bóg musiał zabrać akurat ich, przecież równie dobrze mógł zabrać z tego świata ciebie. W sumie twoje życie i tak nie jest już prawie nic warte przez to, ze nie ma przy tobie jedynych osób, które kochałaś. Po wypadku miałaś jedynie niewielkie obrażenia i po kontroli w szpitalu zostałaś odwieziona do domu dziecka, który od teraz stał się twoim drugim domem. Po tym wszystkim zamknęłaś się w sobie, nie chciałaś z nikim rozmawiać. Opiekunki chciały do ciebie dotrzeć jednak ty stałaś się zamknięta w sobie. Pomyśleć, że jeszcze niedawno nie mogłaś zamknąć buzi nawet na chwilę. Jedyną rzeczą, która trzymała cię przy życiu była siatkówka. Banalne kawałek siatki, boiska i piłka. Dla innych była to po prostu kolejna nudna gra, ale nie dla ciebie. Miłość do siatkówki zaszczepił w tobie tata. Odkąd pamiętasz oglądaliście razem mecze. Zawsze siadałaś mu na kolanach i z wypiekami na policzkach oglądałaś poczynania naszych siatkarzy. Komentowaliście prawie każdą akcję, cieszyliście się z każdego zwycięstwa i płakaliście razem po każdym przegranym meczu. Na twoje szczęście zaraz przy domu dziecka znajdowała się hala do której dostęp wasz ośrodek miał dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nierzadko opiekunki prawie siłą wyciągały cię z sali bo gdybyś mogła spędzałabyś tam całe dnie. Grałaś całkiem dobrze jak na dziewczynę. Niektóre z opiekunek mówiły ci nawet, że z powodzeniem mogłabyś zgłosić się do gry w jakiejś drużynie, jednak ty nie wyobrażałaś sobie współpracowania z żadną grupą. Wolałaś poodbijać sobie sama piłkę, zagrywkę z wyskoku opanowałaś perfekcyjnie. Pewnego dnia gdy jak zwykle trenowałaś na hali usłyszałaś za sobą gwizdy uznania. Odwróciłaś się w stronę z której dobiegały hałasy i ujrzałaś siatkarzy reprezentacji Polski.
-Chyba oszalałam. - uszczypnęłaś się i przetarłaś oczy, ale oni nie zniknęli. - jesteście prawdziwi
-A co myślałaś? Nie wiedziałaś, że będziemy tutaj trenować? Jak wchodziłaś do hali myślałem, że jesteś kolejną hotką, która przypałętała się tutaj tylko po to by dostać nasze autografy, ewentualnie zrobić sobie z nami zdjęcie, ale widzę, że nie.
-Grasz świetnie – przerwał Kubiakowi Włodarczyk. Gdzie się tego nauczyłaś? Grasz w jakimś klubie?
-Nie no co wy, ja? Przecież ja gram tylko dla siebie żeby zabić czas. W ogóle to czas na mnie.
-Już idziesz? Może chciałabyś zagrać z nami?
-Innym razem, naprawdę muszę już iść. Może jeszcze będziemy mieli okazję się kiedyś spotkać.
-Może – powiedziałaś pod nosem i wyszłaś z hali. Powolnym krokiem kierowałaś się w kierunku domu dziecka, cały czas miałaś wrażenie, że ktoś za tobą idzie, ale gdy odwracałaś się nie widziałaś nikogo. Weszłaś do budynku i od razu skierowałaś się do swojego pokoju. Nie bardzo interesowało cie to, że akurat odbywała się kolacja, mówiąc prawdę nawet nie byłaś głodna. Położyłaś się na łóżku i zaczęłaś płakać. Spotkanie z twoimi idolami przypomniało ci wszystkie piękne chwile w twoim życiu. Mecze reprezentacji, czas spędzony z twoimi rodzicami, który niestety już nie wróci. Po chwili usłyszałaś, że drzwi od twojego pokoju otwierają się.
-Nie chcę nikogo widzieć zostawcie mnie. Chcę być sama – ostatnie słowa niemal wykrzyczałaś.
Jednak osoba, która zjawiła się w twoim pokoju nie miała ochoty z niego wychodzić. Niechętnie podniosłaś się i ujrzałaś w drzwiach swojego pokoju Wojtka Włodarczyka.
-Co pan tutaj robi?
-Jaki pan? Chyba nie jestem, aż taki stary. Zaintrygowałaś mnie dziewczyno i poszedłem za tobą.
-Jakim prawem? Myślisz, że jak jesteś znanym siatkarzem to wszystko ci wolno?
-Nie denerwuj się, jeżeli chcesz wyjdę, ale myślę, że potrzebujesz szczerej rozmowy, a czasem lepiej jest wygadać się komuś obcemu niż nawet najlepszej przyjaciółce.
-Jakiej przyjaciółce? Ja nie mam przyjaciół. Nie mam nikogo, nikt się mną nie interesuje.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, przecież nie mogłeś o tym wiedzieć. Chodź – przywołała go do skinieniem ręki. Usiadł obok niej i niepewnie objął ją ramieniem.
-To teraz opowiadaj.
Opowiedziała mu całą swoją historię, zdołała streścić swoje życie w zaledwie piętnaście minut. Wojtek nic nie mówił po prostu pozwolił jej się do siebie przytulić i wypłakać w jego reprezentacyjną bluzę.
-Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Za miesiąc stąd wychodzę i kompletnie nie mam gdzie się podziać. Będę musiała chyba zamieszkać pod mostem.
-Spokojnie. Jeżeli będzie taka potrzeba przygarnę cię do siebie, ale mam do ciebie prośbę. Chodź z nami zagrać.

Zgodziłaś się no bo co miałaś zrobić. Inaczej wierciłby ci dziurę w brzuchu tak długo, że i tak byłabyś zmuszona się zgodzić.