Wyszliście z sali. Ty od razu skierowałaś się do szatni, a Wojtek grzecznie usiadł na ławce czekając na ciebie. Postanowiłaś, ze nie będziesz się śpieszyć w końcu rano nie miałaś nawet okazji wziąć porządnej kąpieli. Weszłaś pod prysznic umyłaś swoje obolałe ciało i po około ół godzinie wyszłaś z szatni.
-Dłużej się nie dało od razu naskoczył na ciebie Włodarczyk.
-Dało się, mogę wrócić jeśli chcesz.
-Dobra nie wkurzaj się już tak przecież wiesz, że zrobiłem to tylko i wyłącznie dlatego, że cię bardzo lubię i wiem jak duży masz talent. Nie powinnaś go marnować. Jesteś jeszcze na mnie zła? - szturchnął mnie w ramię.
-Ej to bolało.
-Proszę cię kto tu powinien być bardziej obolały. To nie ja bombardowałem cię zagrywkami po sto na godzinę.
-Nie przesadzaj.
-Ja przesadzam? Patrz na moje ręce. - rzeczywiście chyba przesadziłam obie ręce były niemiłosiernie czerwone.
-Wojtek przepraszam ja nie chciałam.
-Spokojnie przeżyję, ale za karę robisz dzisiaj kolację.
-Phi też mi kara zawsze robię kolację.
-Nie dokończyłem jeszcze. I przez tydzień sprzątasz łazienkę.
-Chyba sobie żartujesz?
-Ani trochę.
-Ty wstrętna gadzino nie cierpię cię.
-A ja cię uwielbiam pocałował mnie w policzek. Dobra jedziemy już do domu.
Wsiedliśmy do samochodu, po drodze wpadliśmy na szybkie zakupy do biedronki. Znalazłam wszystko co będzie potrzebne mi do przygotowania obiadu, a Włodarczyk po chwili wynurzył się zza regału ze słodyczami z kilkoma paczkami żelek, ciastek itp.
-Po co ci tyle tego? Robisz zapasy na rok?
-Ach fakt zapomniałem ci powiedzieć chłopacy nas dzisiaj odwiedzają.
-Dopiero teraz mi o tym mówisz?
-Sorry zrobił skruszoną minę.
-Po drodze zatrzymaj się przy jakiejś cukierni nie zdążę już teraz nic upiec, a ta cała wasza drużyna to niezłe głodomory. Swoją drogą ciekawe czy Miguel wie o tym co wyprawiacie o treningach.
-Tylko nie próbuj z nim o tym rozmawiać. Da nam taki wycisk, że przez tydzień będziemy zdychać.
-No nie wiem, nie wiem. Muszę się zastanowić.
-Odpuszczę ci sprzątanie łazienki. Zgoda?
-Zgoda.
-Teraz zabierz się za robienie kolacji bo jestem głodny.
-Może mi pomożesz?
-Ok niech już będzie.
W kuchni spędziliśmy pół godziny zrobiliśmy chyba ze sto kanapek. Chociaż jak wpadnie ta cała banda to i tak okaże się to kroplą w morzu potrzeb. O wilku mowa właśnie słychać dzwonek.
-Otworzysz? - pyta Wojtek
-Już idę.
-Cześć Weronika. Co u ciebie? pierwszy w progu naszych drzwi pojawił się Facundo.
-Wszystko w porządku. A u ciebie?
-Szkoda gadać. - chciałam zapytać się co dokładnie się stało, ale Wojtek porwał mi go sprzed oczu.
Po chwili w mieszkaniu znaleźli się wszyscy przedstawiciele bełchatowskiego klubu niektórzy przyszli nawet ze swoimi drugimi połówkami. Ucieszyło mnie to bo nie byłam już jedyną kobietą w towarzystwie kilkunastu dryblasów. Poszłam do kuchni przygotować jeszcze kilka kanapek bo tak jak przypuszczałam tamte skończyły się błyskawicznie. Zaraz za mną w kuchni zjawiła się Ola dziewczyna Karola.
-Weronika powiedz mi co jest między tobą a Wojtkiem?
-Nic jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Nie wydaje mi się żeby on patrzył na ciebie jak na przyjaciółkę
-O czym ty mówisz Olka. Nie dał mi żadnych powodów żebym myślała o nim jak o potencjalnym chłopaku, zresztą ja nie mam teraz ochoty na żadne związki.
-Przyjmujesz propozycję ze Skry?
-Widzę, że cały Bełchatów już wie. Nie wiedziałam, że faceci to takie plotkary.
-Żartujesz? Oni są w tym lepsi od nas.
-Właśnie widzę.
Weszłam razem z Olą z powrotem do salonu. Postawiłam kanapki na stole i poprosiłam wszystkich o uwagę.
-Podjęłam decyzję.
-No nareszcie powiedz, że się zgadzasz.
-Nie przyjmuję propozycji trenera.
-Co??!! - ich oczy wyglądały jak pięciozłotówki.
-Oszalałaś? Przecież to dla ciebie wielka szansa, mogłabyś na początku swojej kariery zagrać w żeńskim odpowiedniku najlepszego polskiego klubu.
-Dlaczego nie chcesz się zgodzić? - zapytał Wojtek.
-Czuję, że nie jestem jeszcze na to gotowa, zresztą nie gram jakoś rewelacyjnie. Nie widzę tego.
-Nie wierzę dziewczyno otrząśnij się! - w tym momencie nie wytrzymałam i obie z Olką wybuchłyśmy niepohamowanym napadem śmiechu.
-Ale daliście się wkręcić - nie mogłam złapać oddechu.
-Myślałem, że naprawdę nie chcesz grać. Matko kochana.
Po chwili wszyscy zaczęli mi gratulować. Kiedy podszedł do mnie Facundo powiedziałam mu, że musimy porozmawiać. Umówiłam się z nim, że wyjdziemy za dziesięć minut przejść się po mieście bo tu nie ma warunków do rozmowy.
-To gdzie idziemy?
-Prosto przed siebie wątpię żeby o tej porze po mieście pałętało się nie wiadomo ile osób. W końcu już prawie północ. Powiesz mi o co chodzi? Dlaczego masz taki zły humor?
-Pokłóciłem się z dziewczyną.
-W czym problem zadzwoń do niej i przeproś.
-To nie jest takie proste, ona mnie zdradziła, a ja chyba zakochałem się w innej dziewczynie.
-No to musisz zastanowić się kto jest dla ciebie ważniejszy i czy byłbyś w stanie wybaczyć zdradę.
-Co zrobiłabyś na moim miejscu?
-Nie wiem nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale raczej nie miałabym siły wybaczyć zdrady.
-Boję się, że za każdym razem jak będę na nią patrzył przed oczami będę widział ją w łóżku z innym.
-No to masz odpowiedź na swoje pytanie. Tylko nie wiadomo co powie na twoje wyznanie ta druga dziewczyna.
-Możemy się łatwo przekonać.
-Oszalałeś będziesz budził jakąś dziewczynę po północy.
-Nie potrzebuję jej budzić stoi właśnie przede mną.
-O czym ty mówisz?
-To ty jesteś tą dziewczyną.
-Żartujesz sobie prawda?
-Nie. Spodobałaś mi się już na samym początku. Byłem z Eleną więc nie mogłem nic zrobić, ale teraz już nic nie stoi na przeszkodzi. Nie wiem kiedy znalazł się bardzo blisko mnie i musnął delikatnie moje usta.
-Facu proszę cię przestań ja nie mogę, nie chcę.
-To nie możesz czy nie chcesz?
-Nie jestem gotowa na związek.
-A może po prostu jesteś z Wojtkiem?
-Co wy się tak uparliście na tego Wojtka. Nic między nami nie ma. Pomógł mi bardzo i tyle.
-To nie rozumiem dlaczego nie chcesz spróbować.
-Przemyślę to i porozmawiamy za jakiś czas. Może tak być?
-Skoro musi.
-Nie obrażaj się po prostu nie jestem pewna swoich uczuć, a nie chcę cię zranić.
Jako niespełna dziesięciolatka straciłaś rodziców w wypadku samochodowym. Od tego czasu codziennie prześladuje cię jedna myśl. Dlaczego oni musieli zginąć, dlaczego Bóg musiał zabrać akurat ich, przecież równie dobrze mógł zabrać z tego świata ciebie. Po tym wszystkim zamknęłaś się w sobie, nie chciałaś z nikim rozmawiać. Jedyną rzeczą, która trzymała cię przy życiu była siatkówka. Banalne kawałek siatki, boiska i piłka. Dla innych była to po prostu kolejna nudna gra, ale nie dla ciebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz