Mijasz po drodze
szczęśliwe rodziny. Matki i ojców ze swoimi dziećmi. Zastanawiasz
się jak długo potrwa ich szczęście, czy będą mieli szansę
nacieszyć się swoją bliskością dłużej niż mogłaś cieszyć
się nią ty. Jako niespełna dziesięciolatka straciłaś rodziców
w wypadku samochodowym. Jechaliście wtedy w góry na święta. Od
tego czasu codziennie prześladuje cię jedna myśl. Dlaczego oni
musieli zginąć, dlaczego Bóg musiał zabrać akurat ich, przecież
równie dobrze mógł zabrać z tego świata ciebie. W sumie twoje
życie i tak nie jest już prawie nic warte przez to, ze nie ma przy
tobie jedynych osób, które kochałaś. Po wypadku miałaś jedynie
niewielkie obrażenia i po kontroli w szpitalu zostałaś odwieziona
do domu dziecka, który od teraz stał się twoim drugim domem. Po
tym wszystkim zamknęłaś się w sobie, nie chciałaś z nikim
rozmawiać. Opiekunki chciały do ciebie dotrzeć jednak ty stałaś
się zamknięta w sobie. Pomyśleć, że jeszcze niedawno nie mogłaś
zamknąć buzi nawet na chwilę. Jedyną rzeczą, która trzymała
cię przy życiu była siatkówka. Banalne kawałek siatki, boiska i
piłka. Dla innych była to po prostu kolejna nudna gra, ale nie dla
ciebie. Miłość do siatkówki zaszczepił w tobie tata. Odkąd
pamiętasz oglądaliście razem mecze. Zawsze siadałaś mu na
kolanach i z wypiekami na policzkach oglądałaś poczynania naszych
siatkarzy. Komentowaliście prawie każdą akcję, cieszyliście się
z każdego zwycięstwa i płakaliście razem po każdym przegranym
meczu. Na twoje szczęście zaraz przy domu dziecka znajdowała się
hala do której dostęp wasz ośrodek miał dwadzieścia cztery
godziny na dobę. Nierzadko opiekunki prawie siłą wyciągały cię
z sali bo gdybyś mogła spędzałabyś tam całe dnie. Grałaś
całkiem dobrze jak na dziewczynę. Niektóre z opiekunek mówiły ci
nawet, że z powodzeniem mogłabyś zgłosić się do gry w jakiejś
drużynie, jednak ty nie wyobrażałaś sobie współpracowania z
żadną grupą. Wolałaś poodbijać sobie sama piłkę, zagrywkę z
wyskoku opanowałaś perfekcyjnie. Pewnego dnia gdy jak zwykle
trenowałaś na hali usłyszałaś za sobą gwizdy uznania.
Odwróciłaś się w stronę z której dobiegały hałasy i ujrzałaś
siatkarzy reprezentacji Polski.
-Chyba oszalałam. -
uszczypnęłaś się i przetarłaś oczy, ale oni nie zniknęli. -
jesteście prawdziwi
-A co myślałaś? Nie
wiedziałaś, że będziemy tutaj trenować? Jak wchodziłaś do hali
myślałem, że jesteś kolejną hotką, która przypałętała się
tutaj tylko po to by dostać nasze autografy, ewentualnie zrobić
sobie z nami zdjęcie, ale widzę, że nie.
-Grasz świetnie –
przerwał Kubiakowi Włodarczyk. Gdzie się tego nauczyłaś? Grasz w
jakimś klubie?
-Nie no co wy, ja?
Przecież ja gram tylko dla siebie żeby zabić czas. W ogóle to
czas na mnie.
-Już idziesz? Może
chciałabyś zagrać z nami?
-Innym razem, naprawdę
muszę już iść. Może jeszcze będziemy mieli okazję się kiedyś
spotkać.
-Może – powiedziałaś
pod nosem i wyszłaś z hali. Powolnym krokiem kierowałaś się w
kierunku domu dziecka, cały czas miałaś wrażenie, że ktoś za
tobą idzie, ale gdy odwracałaś się nie widziałaś nikogo.
Weszłaś do budynku i od razu skierowałaś się do swojego pokoju.
Nie bardzo interesowało cie to, że akurat odbywała się kolacja,
mówiąc prawdę nawet nie byłaś głodna. Położyłaś się na
łóżku i zaczęłaś płakać. Spotkanie z twoimi idolami
przypomniało ci wszystkie piękne chwile w twoim życiu. Mecze
reprezentacji, czas spędzony z twoimi rodzicami, który niestety już
nie wróci. Po chwili usłyszałaś, że drzwi od twojego pokoju
otwierają się.
-Nie chcę nikogo
widzieć zostawcie mnie. Chcę być sama – ostatnie słowa niemal
wykrzyczałaś.
Jednak osoba, która
zjawiła się w twoim pokoju nie miała ochoty z niego wychodzić.
Niechętnie podniosłaś się i ujrzałaś w drzwiach swojego pokoju
Wojtka Włodarczyka.
-Co pan tutaj robi?
-Jaki pan? Chyba nie
jestem, aż taki stary. Zaintrygowałaś mnie dziewczyno i poszedłem
za tobą.
-Jakim prawem? Myślisz,
że jak jesteś znanym siatkarzem to wszystko ci wolno?
-Nie denerwuj się,
jeżeli chcesz wyjdę, ale myślę, że potrzebujesz szczerej
rozmowy, a czasem lepiej jest wygadać się komuś obcemu niż nawet
najlepszej przyjaciółce.
-Jakiej przyjaciółce?
Ja nie mam przyjaciół. Nie mam nikogo, nikt się mną nie
interesuje.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj,
przecież nie mogłeś o tym wiedzieć. Chodź – przywołała go do
skinieniem ręki. Usiadł obok niej i niepewnie objął ją
ramieniem.
-To teraz opowiadaj.
Opowiedziała mu całą
swoją historię, zdołała streścić swoje życie w zaledwie
piętnaście minut. Wojtek nic nie mówił po prostu pozwolił jej
się do siebie przytulić i wypłakać w jego reprezentacyjną bluzę.
-Wiesz co jest w tym
wszystkim najgorsze? Za miesiąc stąd wychodzę i kompletnie nie mam
gdzie się podziać. Będę musiała chyba zamieszkać pod mostem.
-Spokojnie. Jeżeli
będzie taka potrzeba przygarnę cię do siebie, ale mam do ciebie
prośbę. Chodź z nami zagrać.
Zgodziłaś się no bo co miałaś zrobić. Inaczej wierciłby ci dziurę w brzuchu tak długo, że i tak byłabyś zmuszona się zgodzić.
Szkoda dziewczyny, rozdział świetny
OdpowiedzUsuń