Pogotowie
przyjechało po dwudziestu minutach. Do ich przyjazdu sprawdzałem
czy weronika cały czas oddycha. Na szczęście ani na chwilę nie
przestała oddychać. Karetka zabrała ją po chwili do szpitala, ale
ratownicy nie pozwolili mi z nimi jechać. Tymczasem moim oczom
ukazali się Milena i Francisco.
-To
wszystko wasza wina. Po co wtrącaliście się w jej życie. Nie było
was dwadzieścia lat. Tak nagle przypomnieliście sobie, że macie
córkę? Gdyby nie wy Weronika siedziałaby sobie teraz spokojnie ze
mną w salonie i oglądała film śmiejąc się do rozpuku.
-My
nie.... My tylko chcieliśmy poznać naszą córkę.
-Super
wam wyszło to zapoznanie. Nie ma co. Jadę teraz do szpitala i nie
chcę was tam widzieć. Rozumiemy się?
Nie
czekając na odpowiedź pobiegłem do domu by zabrać samochód
stojący pod budynkiem. Drogę do szpitala pokonałem ta szybko jak
nigdy w życiu. Po drodze złamałem wszystkie możliwe przepisy, ale
nie to było teraz najważniejsze. Najważniejsza jest teraz
Weronika. Zaparkowałem samochód na szpitalnym parkingu i szybko
wbiegłem do budynku szukając recepcji czy czegoś takiego.
-Dzień
dobry – uśmiechnęła się do mnie pani w recepcji.
-Dzień
dobry. Szukam dziewczyny, przywieziono ją niedawno z wypadku.
-A
tak wiem, jest w tej chwili operowana. A pan to?
-Jestem
jej narzeczonym.
-W
takim wypadku proszę za mną zaprowadzę pana pod blok operacyjny.
-Dziękuję.
-To
tutaj. Gdyby pan czegoś potrzebował zawsze ja albo któraś z moich
koleżanek jest w dyżurce.
-Dziękuję.
Kiedy
pielęgniarka odeszła usiadłem na krześle i omiotłem wzrokiem
otoczenie. Sterylne białe ściany, białe fartuchy pielęgniarek
przechodzących obok mnie. Nienawidzę szpitali. Kiedy byłem mały
babcia pojechała do szpitala. Miały to być tylko kontrolne
badania, a okazało się, że już z niego nie wyszła. Zmarła dwa
dni później. Od tego czasu chowam w sercu urazę do każdej osoby
chodzącej w białym kitlu. Oparłem głowę o ścianę i czekałem.
Czas dłużył mi się niemiłosiernie, a każda minuta zdawała się
być godziną. W pewnym momencie zobaczyłem łóżko z Weroniką
wyjeżdżające z sali operacyjnej. Była taka blada, na twarzy miała
mnóstwo siniaków i zadrapań. Zaraz za nią z sali wyłonił się
lekarz.
-Doktorze
co z nią?
-Jest
pan kimś z rodziny?
-Jestem
jej narzeczonym.
-W
takim razie zapraszam do gabinetu.
Kiedy
znaleźliśmy się w pomieszczeniu lekarz ponownie zabrał głos.
-Nie
będę owijał w bawełnę. Stan pani Weroniki jest bardzo ciężki.
Najbliższe godziny będą decydujące. Musimy wierzyć, że wszystko
będzie dobrze.
-Mógłbym ją
zobaczyć.
-Tak, ale tylko na
chwilę. Jest bardzo słaba, musi odpoczywać. A i jeszcze jedno,
wiedział pan, że pani Weronika jest w ciąży?
-W ciąży? Ale to nie
możliwe, Weronika miała wypadek i powiedzieli nam, że nie będzie
mogła mieć dzieci.
-W takim razie musieli
się pomylić. To piąty albo szósty tydzień.
-Dziękuję panie
doktorze – wyszedł z gabinetu niedowierzając w to co usłyszał.
Dokładnie wiedział kiedy poczęli swoje dziecko. To ten pamiętny
wieczór kiedy jej się oświadczył. To właśnie wtedy zdarzył się
cud, którego owoc przywitają za niecałe osiem miesięcy na
świecie. Owoc ich wielkiej miłości.
Wczoraj zostałam chrzestną tego oto przystojniaczka :D
Słodziak prawie wcale nie płakał w kościele :D
Ooo, Weronika w ciąży ^^ Oby ją utrzymała i wyszła cało ze szpitala, a Wojtek niech się trzyma. W końcu po burzy zawsze wychodzi słońce! :)
OdpowiedzUsuńA tymczasem zapraszam do siebie na 9 :) http://nadziejazyjwniejtrwaj.blogspot.com/2014/07/rozdzia-9.html
Super, gratuluję :))
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to świetny :)
Fajnie, że jest w ciązy :D
Mam nadzięję,że wszystko będzie z nią w i dzieckiem w porządku :)
pozdrawiam. Gośka
Świetny rozdział i gratulację też bym chciała być chrzestną.Czekać tylko jak ktoś mnie o to poprosi :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że Wera z tego wyjdzie i cieszę się że jest w ciąży.
Czekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam ;*
Zapraszam na nowy rozdział :)
UsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję ;)
Przez to drugie opowiadanie myślałam, że to się już skończyło a tu nagle tyle do nadrobienia... Wow! Dzieje się :)
OdpowiedzUsuń