sobota, 5 lipca 2014

49

-Wojtek kim są ci państwo?
-O to samo mógłbym zapytać ciebie w końcu to do ciebie przyszli.
-Kim państwo są i co państwa do mnie sprowadza?
-Nazywamy się Milena, a to jest mój mąż Francisco.
-I co w związku z tym?
-Naprawdę niczego się nie domyślasz? Weronika my jesteśmy twoimi rodzicami.
-To chyba jakiś żart. Moi rodzice zginęli parę lat temu w wypadku samochodowym.
-Tak, ale oni nie byli twoimi prawdziwymi rodzicami. Adoptowali cię jak byłaś mała. Byłam jeszcze strasznie młoda, nie byłam gotowa na dziecko, a twoja mama była moją koleżanką ze szkoły. Kiedy dowiedziała się, że jestem w ciąży i nie chcę tego dziecka postanowiła zaadoptować je razem z twoim tatą. Zaraz po porodzie wyjechałam do Włoch. Później próbowałam cię znaleźć, ale nie udało mi się. Dopiero kiedy zaczęłaś grać we Włoszech i poznałaś Emanuele...
-Co ten typ ma z tym wspólnego?
- Emanuele to syn mojego brata. To dzięki niemu dotarliśmy do ciebie.
-Nie mogę w to uwierzyć. To nie może być prawda – zerwałam się z kanapy i niewiele myśląc wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie na oślep. Po jakimś czasie znalazłam się na cmentarzu. Kupiłam kwiaty i udałam się w kierunku grobu moich rodziców.
-Nie wierzę im, oni nie mogą być moimi rodzicami. To wy nimi byliście, to wy byliście przy mnie kiedy stawiałam pierwsze kroki, kiedy powiedziałam pierwsze słowo. To do was mówiłam „tato” i „mamo”. To wy byliście przy mnie jak byłam chora, tuliliście mnie do snu kiedy miałam koszmary. Tak bardzo mi was brakuje. Po chwili usłyszałam kroki i obok mnie stanęła ta kobieta.
-Co pani tutaj robi?
-Chciałam jeszcze chwilkę z tobą porozmawiać. Intuicja podpowiadała mi, że tu będę mogła cię znaleźć.
-Nie powinno pani tu być.
-Weronika wiem, że jest ci trudno, ale taka jest prawda. Musieliśmy ci o tym powiedzieć, chcieliśmy żebyś wiedziała, że masz rodziców i możesz na nich liczyć.
-Nie mam rodziców. Moi rodzice zginęli kiedy miałam dziesięć lat i nic tego nie zmieni. To, że pani mnie urodziła nic nie oznacza. Równie dobrze każda kobieta na ulicy mogła nazwać się tym mianem. Niech pani zabierze ze sobą swojego męża i wraca tam skąd pani przyjechała.
Wybuchnęłam płaczem i zaczęłam biec. Błyskawicznie znalazłam się poza murami cmentarza i wybiegłam na ulicę. W ostatniej chwili zauważyłam jasne światła samochodu naprzeciwko mnie. Niestety nie mogłam nic zrobić. Jedyne co pamiętam to krzyk Wojtka, przeraźliwy ból i ciemność.

Oczami Wojtka
Kiedy Weronika wybiegła z domu wiedziałem, że jedynym miejscem w które mogła się udać był cmentarz. Niewiele myśląc zamknąłem drzwi po wyjściu tych ludzi i czym prędzej tam pobiegłem. Kiedy byłem już przy bramie zauważyłem Weronikę wybiegającą na ulicę prosto przed koła nadjeżdżającego samochodu. Auto uderzyło w jej ciało z wielką siłą. Błyskawicznie do niej podbiegłem i sprawdziłem puls. Był słaby, ale na szczęście wyczuwalny. Chwilę później obok mnie pojawił się kierowca samochodu.
-Matko Boska, ja nie chciałem, ta dziewczyna sama wpadła mi pod koła. Nie mogłem nic zrobić.
-Niech pan zadzwoni po pogotowie.
-Co?
-Niech pan zadzwoni natychmiast po pogotowie.



Pierwszy mecz z Iranem wygrany, dzisiaj miejmy nadzieję następny i czekamy aż makaroniarze skopią tyłki Brazylijczykom.
Mam tylko nadzieję, że uraz Mariusza nie jest poważny bo bez niego będzie bardzo, ale to bardzo ciężko.

3 komentarze:

  1. ajj się porobiło.
    Mam nadzieję, że wyjdzie z tego!

    Jeee POLSKA!! Wiedziałam, ze wygrają, dzisiaj będzie tak samo :P
    do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby Weronika szybko wyszŀa ze szpitala, trzeba zrobić porządek z tymi jej ''rodzicami'' :D
    Co do meczu szczerze mówiąc myślałam, że do roztrzygnięcia go będzie potrzeba 5 setów :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj się porobiło :(
    Oby szybko z tego wyszła.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń