-Wojtek
kim są ci państwo?
-O
to samo mógłbym zapytać ciebie w końcu to do ciebie przyszli.
-Kim
państwo są i co państwa do mnie sprowadza?
-Nazywamy
się Milena, a to jest mój mąż Francisco.
-I
co w związku z tym?
-Naprawdę
niczego się nie domyślasz? Weronika my jesteśmy twoimi rodzicami.
-To
chyba jakiś żart. Moi rodzice zginęli parę lat temu w wypadku
samochodowym.
-Tak,
ale oni nie byli twoimi prawdziwymi rodzicami. Adoptowali cię jak
byłaś mała. Byłam jeszcze strasznie młoda, nie byłam gotowa na
dziecko, a twoja mama była moją koleżanką ze szkoły. Kiedy
dowiedziała się, że jestem w ciąży i nie chcę tego dziecka
postanowiła zaadoptować je razem z twoim tatą. Zaraz po porodzie
wyjechałam do Włoch. Później próbowałam cię znaleźć, ale nie
udało mi się. Dopiero kiedy zaczęłaś grać we Włoszech i
poznałaś Emanuele...
-Co
ten typ ma z tym wspólnego?
-
Emanuele to syn mojego brata. To dzięki niemu dotarliśmy do ciebie.
-Nie
mogę w to uwierzyć. To nie może być prawda – zerwałam się z
kanapy i niewiele myśląc wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie
na oślep. Po jakimś czasie znalazłam się na cmentarzu. Kupiłam
kwiaty i udałam się w kierunku grobu moich rodziców.
-Nie
wierzę im, oni nie mogą być moimi rodzicami. To wy nimi byliście,
to wy byliście przy mnie kiedy stawiałam pierwsze kroki, kiedy
powiedziałam pierwsze słowo. To do was mówiłam „tato” i
„mamo”. To wy byliście przy mnie jak byłam chora, tuliliście
mnie do snu kiedy miałam koszmary. Tak bardzo mi was brakuje. Po
chwili usłyszałam kroki i obok mnie stanęła ta kobieta.
-Co
pani tutaj robi?
-Chciałam
jeszcze chwilkę z tobą porozmawiać. Intuicja podpowiadała mi, że
tu będę mogła cię znaleźć.
-Nie
powinno pani tu być.
-Weronika
wiem, że jest ci trudno, ale taka jest prawda. Musieliśmy ci o tym
powiedzieć, chcieliśmy żebyś wiedziała, że masz rodziców i
możesz na nich liczyć.
-Nie
mam rodziców. Moi rodzice zginęli kiedy miałam dziesięć lat i
nic tego nie zmieni. To, że pani mnie urodziła nic nie oznacza.
Równie dobrze każda kobieta na ulicy mogła nazwać się tym
mianem. Niech pani zabierze ze sobą swojego męża i wraca tam skąd
pani przyjechała.
Wybuchnęłam
płaczem i zaczęłam biec. Błyskawicznie znalazłam się poza
murami cmentarza i wybiegłam na ulicę. W ostatniej chwili
zauważyłam jasne światła samochodu naprzeciwko mnie. Niestety nie
mogłam nic zrobić. Jedyne co pamiętam to krzyk Wojtka, przeraźliwy
ból i ciemność.
Oczami
Wojtka
Kiedy
Weronika wybiegła z domu wiedziałem, że jedynym miejscem w które
mogła się udać był cmentarz. Niewiele myśląc zamknąłem drzwi
po wyjściu tych ludzi i czym prędzej tam pobiegłem. Kiedy byłem
już przy bramie zauważyłem Weronikę wybiegającą na ulicę
prosto przed koła nadjeżdżającego samochodu. Auto uderzyło w jej
ciało z wielką siłą. Błyskawicznie do niej podbiegłem i
sprawdziłem puls. Był słaby, ale na szczęście wyczuwalny. Chwilę
później obok mnie pojawił się kierowca samochodu.
-Matko
Boska, ja nie chciałem, ta dziewczyna sama wpadła mi pod koła. Nie
mogłem nic zrobić.
-Niech
pan zadzwoni po pogotowie.
-Co?
-Niech
pan zadzwoni natychmiast po pogotowie.
Pierwszy mecz z Iranem wygrany, dzisiaj miejmy nadzieję następny i czekamy aż makaroniarze skopią tyłki Brazylijczykom.
Mam tylko nadzieję, że uraz Mariusza nie jest poważny bo bez niego będzie bardzo, ale to bardzo ciężko.
ajj się porobiło.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyjdzie z tego!
Jeee POLSKA!! Wiedziałam, ze wygrają, dzisiaj będzie tak samo :P
do następnego :)
Oby Weronika szybko wyszŀa ze szpitala, trzeba zrobić porządek z tymi jej ''rodzicami'' :D
OdpowiedzUsuńCo do meczu szczerze mówiąc myślałam, że do roztrzygnięcia go będzie potrzeba 5 setów :o
Oj się porobiło :(
OdpowiedzUsuńOby szybko z tego wyszła.
Pozdrawiam ;*