sobota, 8 marca 2014

cz. 12

Następnego dnia rano obudziłam się bardzo wcześnie. Leżenie w szpitalu jest strasznie monotonną czynnością. Wzięłam telefon i sprawdziłam wszystkie strony internetowe. Później włączyłam swoją ulubioną playlistę i słuchając moich ulubionych piosenek zasnęłam ponownie. Obudził mnie pocałunek w usta. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam Wojtka.
-Cześć kochanie. Jak się czujesz?
-Wszystko w porządku, mam nadzieję, że będę mogła stąd dzisiaj wyjść.
-Przyniosłem ci trochę słodyczy – zza pleców wyjął opakowanie mojego ulubionego Raffaello.
-Mówiłam ci, że jesteś kochany.
-Jak minął ci wieczór.
-Facundo mnie odwiedził.
-Czego chciał?
-Porozmawialiśmy, wyjaśniłam mu wszystko. Chyba wszystko zrozumiał, przekonałam go żeby pojechał do swojej dziewczyny. A właściwie co ty tutaj robisz o tej porze? Nie powinieneś być przypadkiem na treningu?
-Poprosiłem trenera żeby dał mi dzisiaj wolne bo chciałbym spędzić ten dzień z tobą.
-Oszalałeś? To, że jestem w szpitalu nie oznacza, ze powinieneś opuszczać treningi.
-Bez przesady to tylko jeden trening. Jutro będę ćwiczył dwa razy ciężej.
-Uważaj bo ci uwierzę. Wiem jakim jesteś leniem.
-Nie prawda.
-Oj prawda, prawda.
-O której będziesz wiedziała czy dzisiaj wychodzisz?
-Za godzinę powinien być obchód tedy powinnam się wszystkiego dowiedzieć.
-Czyli mamy godzinkę dla siebie. - położył się obok mnie na łóżku.
-Nie pozwalasz sobie na za dużo?
-Myślałem, że mogę położyć się koło mojej dziewczyny.
-Jakby na to nie patrzeć jesteśmy w szpitalu. Co jeżeli ktoś wejdzie?
-Nic, nie moja wina, że tak strasznie się za tobą stęskniłem.
-Nie widzieliśmy się raptem kilka godzin.
-Dla mnie to cała wieczność. - uniósł mój podbródek do góry i delikatnie pocałował. Co ty na to żeby w najbliższy wolny weekend pojechać do moich rodziców.
-Nie uważasz, że to trochę za wcześnie?
-Nie wydaje mi się. Rodzice od dawna wiedzą, że mi się podobałaś. Chcieli cię poznać.
-Czyli jednym słowem nie mam wyboru.
-Można tak to ująć.
-Dobrze, zgadzam się.
-Dzień dobry panie Wojtku.
-Dzień dobry panie doktorze.
-Rozumiem, że stęsknił się pan za swoją dziewczyną, ale mógłby już się pan opanować, w końcu niedługo wychodzi ze szpitala.
-A propo kiedy dokładnie?
-Dokładnie to dzisiaj po południu.
-Naprawdę? - ucieszyłam się jak głupia.
-Jeżeli pani nie chce zawsze może pani zostać jeszcze na kilka dni.
-Nie, nie w żadnym wypadku.
-W takim razie koło 16 proszę przyjść do mojego gabinetu po wypis.
-Dziękuję pani doktorze.
-Tylko proszę postarać się nie przyjmować uderzeń na głowę.
-Postaram się.

Jak zwykle przepraszam, że kazałam wam tak długo czekać na nową część, ale tak jakoś wyszło.
Wiecie jak fajnie jest uczyć się 6 godzin na sprawdzian i go zawalić. Ja wiem beznadziejnie -.-
Do następnego :)

2 komentarze:

  1. Świetny...Czekam na następny :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hej. właśnie zaczęłam pisać opowiadanie,mam nadzieję ,że wpadniesz i co się podoba , http://milosc-siatkowka-nadzieja.blog.onet.pl/ pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń