Następnego
dnia obudził mnie delikatny pocałunek.
-Kochanie
wstawaj.
-Która
godzina?
-Wpół
do dziesiątej.
-Oszalałeś?
Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej?
-Nie
miałem serca tak słodko spałaś.
-Przez
ciebie spóźnię się na trening. Przyznaj się nie obudziłeś mnie
dlatego żebym w ogóle na niego nie poszła.
-Przejrzałaś
mnie.
-Jesteś
nienormalny. Za karę zawozisz mnie na trening.
-Ok
– niechętnie, ale na szczęście się zgodził.
-A
i jeszcze jedno proszę zrobić mi kanapki, a ja w tym czasie pójdę
pod prysznic.
Po
dziesięciu minutach siedzieliśmy już w samochodzie i ruszaliśmy z
parkingu.
-Myślałeś,
że naprawdę zrezygnuję z treningu?
-Miałem
taką nadzieję, ale wiedziałem, że nie łatwo jest cię do czegoś
przekonać.
-Masz
rację nie łatwo.
-Co
ty na to żebym poszedł dzisiaj na twój trening?
-Wojtek
nic mi się nie stanie naprawdę, nie musisz mnie niańczyć.
-Chcę
po prostu pójść na trening mojej dziewczyny co w tym dziwnego?
-Nic,
ale obiecaj mi, że będziesz siedział cicho.
-Będę
cichutko jak mysz pod miotłą.
-W
takim razie zgadzam się, ale później ja jadę na wasz trening.
-Ok.
Po
chwili dojechaliśmy pod halę, ja poszłam do szatni, a Wojtek
skierował się w stronę sali. Szybko się przebrałam gdyż w
szatni nie było już żadnej z dziewczyn. Gdy weszłam na salę
dostrzegłam Wojtka w otoczeniu moich koleżanek z drużyny.
-Ej
wy tam odczepić się od mojego chłopaka.
-Widzę,
że jesteśmy już wszystkie więc możemy zaczynać. 20 kółeczek
wokół sali.
Rozgrzewka
trwała pół godziny, następnie trener podzielił nas na dwa składy
i zagraliśmy mecz. Przez cały czas czułam na sobie wzrok Wojtka, a
gdy tylko spoglądałam na trybuny widziałam jak na mnie patrzył.
Moja drużyna wygrała dość szybko więc po godzinie podeszłam do
Wojtka.
-Byłaś
świetna.
-Nie
przesadzaj to tylko trening. Jest wiele lepszych ode mnie.
-Dla
mnie ty jesteś najlepsza. - pocałował mnie namiętnie.
-Nie
chciałbym wam przeszkadzać, ale idziemy na siłownię. - na salę
wszedł Mario.
-Cholera
zapomniałem, że dzisiaj trening siłowy. Idziesz ze mną?
-Nie
mam ochoty wracać do domu na pieszo więc idę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz