Następnego
dnia wstałem bardzo wcześnie spakowałem szybko kilka rzeczy do
walizki i po chwili byłem gotowy by lecieć do Włoch. Tak bardzo
bałem się o Weronikę, za bardzo ją kocham żeby kiedykolwiek ją
stracić. Niby Facundo mówi, że teraz już wszystko w porządku,
ale ja nie ufam żadnemu lekarzowi. Na chwilę przed wyjściem
postanowiłem usiąść jeszcze na chwilkę. Pomyślałem, że
Weronika powinna mieć coś co będzie przypominać jej o mnie. Na
stoliku zauważyłem nasze wspólne zdjęcie. Zrobiliśmy je zaraz po
tym jak się do mnie wprowadziła. Niby jeszcze wtedy nie byliśmy
parą, ale ja już wtedy ją kochałem. Na zdjęciu była taka
szczęśliwa, uśmiechnięta. Chciałem żeby znowu była obok mnie,
bez niej moje życie nie ma najmniejszego sensu. Z letargu wywołał
mnie dźwięk klaksonu. Zapewne Facundo przyjechał. Umówiliśmy
się, że przyjedzie po mnie taksówką. Nie ma sensu żebyśmy
jechali na lotnisko swoimi samochodami w końcu nie wiadomo kiedy
wrócimy z Włoch. Lot minął nam strasznie szybko. Ani się
obejrzeliśmy, a wysiadaliśmy z samolotu na lotnisku w Rzymie.
-Zadzwonimy
po taksówkę, odwieziemy rzeczy do mojego przyjaciela, a potem od
razu pojedziemy do Weroniki.
-Nie
ma mowy, jak chcesz to jedź sobie do tego swojego przyjaciela, a ja
jadę od razu do Weroniki.
-W
sumie, może to i dobry pomysł, na pewno chcesz z nią pobyć trochę
sam na sam, a ja będę wam tylko przeszkadzać. Wezmę rzeczy i
pojadę do Sebastiana, a tobie zamówię drugą taksówkę do
szpitala.
-Dzięki
Facundo, zawsze można na ciebie liczyć.
-Jesteście
moimi przyjaciółmi, a dla przyjaciół robi się dużo.
-Jeszcze
raz dziękuję.
Po
kilku minutach pod lotnisko przyjechały dwie taksówki. Do jednej z
nich wsiadłem ja, a do drugiej Facundo. Jadąc do szpitala
zastanawiałem się czy Weronika będzie chciała mnie w ogóle
widzieć w końcu nikt nie pytał jej o zdanie, a wcześniej dość
dobitnie wyraziła się, że nie chce mnie na razie widzieć. Z
drugiej strony po tym co się stało powinna mieć przy sobie kogoś
ważnego i wydaje mi się że właśnie taką osobą jestem ja. W
końcu byłem jej pierwszym chłopakiem. Fakt, w międzyczasie trochę
pobłądziłem, ale zrozumiałem, że jest dla mnie całym światem i
nie wyjadę z Włoch dopóki sytuacja między nami się nie unormuję.
Od jej wyjazdu minęły zaledwie dwa tygodnie, a dla mnie trwały one
wieczność. Cholerne czternaście dni podczas których nie
wiedziałem co ze sobą zrobić. Każdy kąt w moim domu przypominał
mi o wszystkich pięknych chwilach, ale też i o tym jakim jestem
idiotą. Wszystko co się stało od tego pamiętnego powrotu z meczu
to moja wina. Gdyby nie wyjechała nic by jej się nie stało. Nigdy
sobie tego nie daruję. Kiedy taksówka zaparkowała pod szpitalem
pośpiesznie zapłaciłem kierowcy należne pieniądze i pędem
wleciałem po budynku. Dzięki SMS-owi od Facundo wiedziałem w
której sali leży Weronika. Kiedy otworzyłem drzwi ujrzałem ją.
Była cała poobijana, na twarzy było widać liczne siniaki, a do
jej ciała podłączona była kroplówka. Niepewnie wszedłem do
środka i usiadłem na krześle, które stało obok łóżka.
Uniosłem delikatnie jej dłoń by po chwili złożyć na niej swój
pocałunek, następnie złożyłem pocałunek na czole i rozpłakałem
się jak dziecko.
-Tak
strasznie cię przepraszam kochanie. To wszystko moja wina.
Spojrzałem
jeszcze raz na jej bezbronne ciało i wyszedłem z sali by po chwili
osunąć się bezsilnie po drzwiach prowadzących do pomieszczenia w
którym znajdowała się miłość mojego życia.
W koncu Wojtek zmadrzal i do niej przylecial, szkoda tylko ze ktos musial ucierpiec. :(
OdpowiedzUsuńJest i Wojtek!
OdpowiedzUsuńNiech wkońcu o nią zawalczy wrócą do siebie <3
Szkoda tylko, że musiało ją spotkać takie nieszczęscie!
rozdział spoko, do następnego :)
Nadrobiłam wszystko i masz świetny blog :)
OdpowiedzUsuńJakbyś mogła mnie informować o nn będę wdzięczna i zapraszam również do siebie taneczna-siatkowka.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
ok będę informować :) a twojego bloga czytam od samego początku. jest świetny z resztą tak jak poprzedni :)
Usuń;))
OdpowiedzUsuń