ZAPRASZAM WSZYSTKICH SERDECZNIE DO OBEJRZENIE ZWIASTUNU MOJEGO NOWEGO OPOWIADANIA ;)
http://doswiadczeniprzezlos.blogspot.com/2014/12/zwiastun.html
Jako niespełna dziesięciolatka straciłaś rodziców w wypadku samochodowym. Od tego czasu codziennie prześladuje cię jedna myśl. Dlaczego oni musieli zginąć, dlaczego Bóg musiał zabrać akurat ich, przecież równie dobrze mógł zabrać z tego świata ciebie. Po tym wszystkim zamknęłaś się w sobie, nie chciałaś z nikim rozmawiać. Jedyną rzeczą, która trzymała cię przy życiu była siatkówka. Banalne kawałek siatki, boiska i piłka. Dla innych była to po prostu kolejna nudna gra, ale nie dla ciebie.
poniedziałek, 15 grudnia 2014
niedziela, 21 września 2014
POMOC
Szukam kogoś kto jest dobry z języka polskiego. Mam do zanalizowania wiersz pod kontem nowej matury, a nie mam kompletnie pomysłu jak się za to zabrać. Jest ktoś kto może mi pomóc? Będę bardzo wdzięczna.
wtorek, 5 sierpnia 2014
NOWOŚĆ
Nowy blog.
Pod wpływem chwili zaczęłam pisać nową historię, nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie, ale jednego jestem pewna będzie w miarę krótko.
Mam nadzieję, że będziecie ze mną :)
Zapraszam serdecznie, zostawcie po sobie jakiś znak :)
sobota, 19 lipca 2014
EPILOG
Wpadłem
jak szalony do szpitala. Pielęgniarka bardzo szybko zaprowadziła
mnie do sali porodowej. Na łóżku leżała już Weronika.
-Kochanie
jak się czujesz?
-Super.
Brakuje jeszcze drinka z palemką i normalnie jak na wakacjach. Nie
denerwuj mnie lepiej.
-Nie
denerwuj się kochanie.
-Dobrze
pani Weroniko rozwarcie jest na tyle duże, że możemy zaczynać. Na
trzy niech pani prze. Raz, dwa, trzy.
-Ślicznie
kochanie, jestem z ciebie dumny.
-Zamknij
się. Nie myśl, że pozwolę ci się zapłodnić po raz kolejny. Nie
ma mowy o następnej ciąży. Rozumiemy się?
Po
trzech godzinach na świat przyszedł nasz synek. Jednak chwilkę
później okazało się, że to nie koniec. Kilka minut po nim na
świat przyszła jego siostrzyczka.
-Ale
jak to dwójka? Przecież my sobie nie poradzimy.
-Mamy
siebie to nam wystarczy. Na pewno damy radę. Dziękuję ci za nie.
Dwadzieścia
pięć lat później
Ostatni
dzień mistrzostw Europy. Reprezentacja Polski gra z Włochami. Nasz
syn Kacper jest pierwszym rozgrywającym reprezentacji. Razem z
Kamilą naszą córką i kibicujemy polskiej reprezentacji. Spotkanie
było niezwykle emocjonujące, na szczęście zwycięstwo odniosła
reprezentacja Polski. Chwilę później opuściliśmy swoje miejsca i
zeszliśmy na dół do wiwatujących Polskich siatkarzy. Kamila od
razu udała się do Sebastiana – syna Krzyśka Ignaczaka, który
był jej narzeczonym. My podeszliśmy do Kacpra żeby mu
pogratulować.
-Kochanie,
jesteśmy z ciebie bardzo dumni. Gratulujemy wspaniałego meczu.
-Udało
się! - powiedział i przytulił nas z całej siły.
Zostaliśmy
jeszcze na moment na parkiecie, ale musieliśmy go opuścić by można
było przygotować podium do dekoracji.
-Przyszedł
czas na nagrody indywidualne. Na początek najlepszy libero. Zostaje
nim Sebastian Ignaczak. Wielkie brawa.
-Najlepszym
rozgrywającym turnieju zostaje nie kto inny tylko Kacper Włodarczyk.
Zapraszamy serdecznie. Przy okazji gratulujemy serdecznie rodzicom
dzieci. Siatkarska rodzina pełną gębą – kontynuuje prezenter,
którym jest Igła. Przyjął ofertę Polsatu Sport i zaraz po
zakończeniu kariery został komentatorem siatkówki. Zaśmiałam się
i puściłam do niego oczko.
Po
dekoracji światła przygasły i znów usłyszeliśmy głos Igły:
-Proszę
państwa pewien młody człowiek chce zabrać głos. Pozwolimy mu na
to?
-TAK
– daje się usłyszeć z całej hali.
-W
takim wypadku zapraszam Kacpra.
Po
chwili usłyszałam głos naszego syna.
-Witam
wszystkich serdecznie i dziękuję państwu bardzo za doping.
Chciałbym poprosić bardzo serdecznie na środek moją dziewczynę
Margaret.
Po
chwili obok niego pojawiła się córka Facundo.
-Margaret
jesteś dla mnie bardzo ważna. Jestem pewny, że jesteś tą jedną
jedyną. Chciałbym żebyś zawsze była obok mnie dlatego chcę cię
zapytać czy zostaniesz moją żoną?
-Oczywiście,
że chcę.
-Nie
mogę uwierzyć w to, że nasze dzieci są już dorosłe.
-Dorosłe
są już od kilku lat, a teraz to niedługo będziesz bawiła swoje
wnuki.
-Spokojnie,
na razie nie wzięli jeszcze ślubu.
-Mówisz
tak jakbyśmy my czekali do ślubu.
Pół
roku później
Dzieciaczki
wyglądacie ślicznie. Jeszcze niedawno byliście tacy mali, a teraz
bierzecie ślub.
-Mamo
przestań bo zaraz się popłacze i nie będzie miał kto poprawić
mi makijażu.
-Możecie
mi coś obiecać?
-Co
tylko chcesz mamo – odpowiedział Kacper.
-Obiecajcie,
że o nas nie zapomnicie jak wyjedziecie do tych swoich Włoch.
-Nie
ma mowy, o tobie nie da się zapomnieć. W końcu jesteś naszą
najukochańszą mamą. Ale teraz musimy już iść po spóźnimy się
na najważniejsze wydarzenie naszego życia.
-Idźcie,
ja za chwilkę do was przyjdę.
Chwilę
po wyjściu dzieci usłyszałam, że drzwi ponownie się otwierają.
-Kochanie
chodź już. Chyba nie chcesz przegapić ślubu swoich dzieci.
-Już
idę.
-Ej
nie smuć się. To powinien być szczęśliwy dzień.
-I
taki jest, ale uświadomiłam sobie, że nie będę ich tak długo
widzieć.
-Będziemy
przyjeżdżać do nich bardzo często, oni też będą nas odwiedzać.
Nawet nie zauważysz jak to szybko minie.
-Wiesz,
że cię kocham.
-Wiem,
gdybyś mnie nie kochała nie wytrzymałabyś ze mną tak długo, a i
jeszcze jedno ja też cię bardzo kocham.
Pewnie większość z was będzie chciała mnie teraz udusić, ale musiałam skończyć to opowiadanie. Nie miałam pomysłu na ciąg dalszy. Z resztą nie lubię opowiadań ciągnących się jak telenowele.
PROSZĘ ŻEBY KAŻDY KTO CZYTAŁ OPOWIADANIE ZOSTAWIŁ PO SOBIE JAKIŚ ZNAK.
Dziękuję wam bardzo sedecznie za 25000 wyświetleń i zapraszam do Kuby i Michała i Mariusza :)
+rozpoczynam chyba pisać coś nowego, ale wstawię dopiero kiedy będę miała całość. przewiduję, że nie będzie to tak długie jak to opowiadanie.zaledwie kilka części. Na pewno dam wam o tym znać na tym blogu ;)
jeszcze raz serdecznie dziękuję wam za waszą obecność, pozdrawiam i całuję
zakochana w siatkówce
wtorek, 15 lipca 2014
54
CZYTASZ - KOMENTUJESZ - TO BARDZO MOTYWUJE :)
Osiem
miesięcy później
Wojtek
właśnie gra mecz. Skra podejmuje dzisiaj u siebie drużynę z
Rzeszowa. Niestety mój stan nie pozwolił mi na dopingowanie z hali.
W końcu to już dziewiąty miesiąc, ale co z tego skoro naszemu
synkowi wcale nie spieszy się na ten świat. Przygotowałam sobie
dwa słoiki moich ulubionych ogórków kiszonych i usiadłam przed
telewizorem. Mecz był jednostronny, Skra już na samym początku
wypracowała sobie kilku punktową przewagę i dowiozła ją do końca
pierwszego i drugiego seta. W trzecim przy stanie 16:13 dla Skry
poczułam się jakoś dziwnie. Po chwili zorientowałam się, że
odeszły mi wody. Pośpiesznie chwyciłam telefon, który na
szczęście leżał obok mnie i wybrałam numer alarmowy. Następnie
wykręciłam numer Wojtka. Nie łudziłam się, że odbierze bo mecz
jeszcze trwa, ale przynajmniej nagram mu się na sekretarkę, to
odbierze zaraz po meczu.
Oczami
Wojtka
Bardzo
cieszyłem się, że trener dał mi szansę w meczu z tak dobrą
drużyną jak Resovia. Dawałem z siebie wszystko jednak cały czas
miałem jakieś dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Mecz udało
nam się wygrać w trzech setach, ale wcale nie należał do tych z
gatunku łatwych. Przy takim przeciwniku nie można ani na chwilę
stracić koncentracji bo potrafi to idealnie wykorzystać. Po krótkim
rozdaniu autografów udałem się do szatni. Chciałem jak
najszybciej znaleźć się w domu. Martwię się o Weronikę. To już
dziewiąty miesiąc, a dziecko nie chce znaleźć się na tym
świecie, ale jak to mawia pani ginekolog „sam dobrze będzie
wiedział kiedy będzie właściwy moment”. Kiedy wziąłem do rąk
telefon zobaczyłem, że mam wiadomość od Weroniki na poczcie.
-Wojtuś
kochanie, chyba się zaczęło. Zadzwoniłam po pogotowie, proszę
cię przyjedź jak najszybciej. Nie chcę być sama. A i pamiętaj
jeszcze jedno jeśli zemdlejesz na sali porodowej to cię uduszę
własnymi rękoma. - słysząc ostatnie słowa uśmiech mimochodem
wdarł się na moją twarz. Chwilę później zdałem sobie jednak
sprawę z powagi jej słów. Szybko zerwałem się z miejsca i
zacząłem zbierać swoje rzeczy.
-Co
ci się tak śpieszy? - do szatni wszedł Facundo
-Weronika
rodzi, muszę jak najszybciej jechać do szpitala
-Nie
będziesz prowadził w takim stanie. Poczekaj chwilkę zawiozę cię,
w końcu muszę być obecny przy narodzinach mojej chrześnicy.
Postanowiliśmy,
że Facundo zostanie ojcem chrzestnym małego, a matką moja
koleżanka z nowej drużyny Ania. Mimo, że Weronika nie mogła grać
w tym sezonie chodziła na treningi żeńskiej drużyny i tak od
słowa do słowa stały się najlepszymi przyjaciółkami.
-Możemy
jechać
-Dzięki,
że ze mną jedziesz.
-Nie
ma za co. Można powiedzieć, że jestem waszym aniołem stróżem.
Wybraliście już imię dla małego?
-Myśleliśmy
nad Kacprem albo Sebastianem, ale na razie nie możemy się
zdecydować.
poniedziałek, 14 lipca 2014
53
Weronika
wyszła ze szpitala po pięciu dniach od odzyskania przytomności. Na
razie mogę się nią jeszcze zajmować, ale za kilka dni jadę już
do Spały. Muszę znaleźć kogoś kto się nią zajmie. Siedziałem
w kuchni przygotowując śniadanie kiedy usłyszałem głos Weroniki.
-Wojtuś...
-Tak
kochanie.
-Mogłabym
mieć do ciebie prośbę.
-Jasne.
-Wiesz
co bo mam ochotę na ogórki kiszone, a w domu nie ma już żadnych.
-Rozumiem,
że mam się przejść do sklepu.
-Jeśli
mógłbyś.
-Ok,
za chwilkę będę – wziąłem tylko portfel z szafki i wyszedłem
do pobliskiego spożywczaka. W drodze powrotnej wpadłem na naszą
sąsiadkę panią Wandę. Bardzo miła starsza kobieta, która kilka
lat temu pochowała męża i teraz mieszka sama. Do głowy przyszedł
mi genialny pomysł.
-Pani
Wandziu mógłbym chwilkę z panią porozmawiać?
-Nie
ma sprawy Wojtuś, o co chodzi? - miałem wrażenie, że czasami
kobieta traktuje mnie jak swojego wnuczka, który swoją drogą
wyjechał do Anglii i od czasu do czasu ją odwiedza.
-Wie
pani, że za kilka dni wyjeżdżam na zgrupowanie?
-No
coś mi się tam obiło o uszy.
-I
chciałbym panią zapytać, czy nie mogłaby pani zająć się
Weroniką?
-Jeszcze
nie wydobrzała po tym okropnym wypadku?
-Po
wypadku nie ma już prawie śladu, ale jest inna sprawa.
-Jaka?
-Weronika
jest w ciąży, a doktor powiedział, że powinien się nią ktoś
zająć i tak sobie pomyślałem, że może pani mogłaby zajrzeć do
niej od czasu do czasu. Będę się starał jak najczęściej wracać
do domu, ale wie pani jak to jest, nie zawsze wszystko będzie
zależało ode mnie.
-Wojtuś
kochanie, dlaczego dopiero teraz mówisz mi o tej szczęśliwej
nowinie? Oczywiście, że mogę zająć się Weroniką, nie ma
żadnego problemu.
-Dziękuję
pani bardzo. Postaram się jakoś odwdzięczyć.
-Wystarczy,
że dasz mi jakiś bilet na wasz mecz rozgrywany w Łodzi i po
problemie.
-Ma
pani to jak w banku.
-Widzę,
że zachcianki już się zaczęły – wskazała na dwa słoiki
ogórków które trzymałem w rękach.
-Mam
wrażenie, że od kilku dni mogłaby jeść tylko same ogórki.
-Tak
to już jest z kobietami w ciąży.
-Nie
będę pani dłużej zatrzymywał. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
-Nie
ma za co. Pozdrów ode mnie Weronikę.
-Oczywiście.
-Kochanie
to ty?
-Tak,
mam dla ciebie te ogórki – kiedy wszedłem do kuchni zauważyłem
Weronikę siedzącą na blacie i wyjadającą łyżeczką nutellę
prosto z pojemnika – ale sądzę, że na razie nie będą ci
potrzebne bo widzę, że znalazłaś sobie coś w zastępstwie za
ogórki.
-Przepraszam
cię, że poszedłeś od sklepu na marne, ale po prostu kiedy tylko
wyszedłeś dostałam takiej chęci na nutellę, że nie mogłam się
opanować.
-Nie
ma żadnego problemu będziemy mieć na zapas. Rozmawiałem z panią
Wandą.
-O
czym?
-Poprosiłem
ją żeby zajęła się tobą kiedy wyjadę.
-Przecież
to tylko kłopot, mogę sama się sobą zająć.
-Nie
ma żadnego marudzenia. Będę spokojniejszy kiedy będę wiedział,
że ktoś ma cię na oku.
-Skoro
tak wolisz to niech ci będzie.
-Grzeczna
dziewczynka – podszedłem do niej i pocałowałem w usta
wysmarowane kremem – a jaka słodka – zaśmiałem się.
piątek, 11 lipca 2014
52
Po
jakimś czasie poczułem jak ktoś położył mi rękę na ramieniu.
-Wojtek
co z Weroniką? - przed sobą zobaczyłem jej matkę.
-Mówiłem
żeby państwo tutaj nie przyjeżdżali!
-Chcemy
się tylko dowiedzieć jaki jest stan naszej córki.
-To
nie jest wasza córka. Nigdy nią nie była. Gdzie byliście jak
stawiała pierwsze kroki? Jak uczyła się mówić? Kiedy szła do
przedszkola, szkoły? Gdzie byliście? Właśnie, nie było was. Nie
było was przy niej kiedy JEJ rodzice zginęli w wypadku. Może
trzeba było lepiej szukać i Weronika nie spędziłaby tylu lat w
domu dziecka. Nie macie prawa nazywać się jej rodzicami. Proszę
was żebyście opuścili szpital.
Kiedy
podniosłem głowę do góry zobaczyłem, że w ich oczach zbierają
się łzy.
-Wiemy,
ze nie postąpiliśmy właściwie, ale chcieliśmy to naprawić.
-Co
chcieliście naprawić? Nie przeżyje już drugi raz tych lat
spędzonych w domu dziecka. Czasu nie da się cofnąć.
-Przepraszamy.
-To
nie mnie macie przepraszać, ale musicie wiedzieć jedno. Jeżeli
Weronice albo dziecku stanie się coś złego osobiście was uduszę.
-Dziecku?
O jakim ty dziecku mówisz?
-O
cholera, nie powinienem o tym mówić.
-Wojtek
o co w tym wszystkim chodzi? - usłyszałem głos Facundo.
-Nie
powinienem o tym mówić, ale skoro już powiedziałem. Weronika jest
w ciąży i paradoksalnie dowiedzieliśmy, a właściwie ja się o
tym dowiedziałem przez ten wypadek. Weronika jeszcze śpi po
operacji, ale jak się obudzi nie chcę was tu widzieć.
-Możemy
mieć do ciebie prośbę?
-Zależy
jaką?
-Przeproś
ją od nas i powiedź, że bardzo żałujemy tego co zrobiliśmy.
Gdyby jednak zmieniła zdanie i chciała się z nami spotkać niech
skontaktuje się z Emanuelem.
-Nie
liczyłbym na to. Weronika tak łatwo nie zmienia zdania, ale mogę
to państwu obiecać.
Chwilę
później małżeństwo opuściło szpital
-Wojtek
jak to jest możliwe?
-Pamiętasz
jak po obudzeniu się Weroniki pojechałeś do Polski, a ja zostałem
we Włoszech?
-Pamiętam.
-Oświadczyłem
się jej wtedy, a potem to już tak samo poszło – uśmiechnąłem
się.
-Ale
przecież lekarze mówili....
-Musieli
się pomylić. Z resztą to nie jest teraz najważniejsze.
Najważniejsze jest to żeby Weronika się obudziła. Muszę jej w
końcu przekazać tą radosną nowinę.
Następnych
kilka dni minęło mi na siedzeniu przy łóżku Weroniki. Mimo iż
powinna już się obudzić cały czas spała. Lekarze nie potrafili
mi powiedzieć jak długo to potrwa. Miałem dziwne wrażenie, że
sami nie wiedzą dlaczego trwa to tak długo. Każdego dnia
opowiadałem jej co robiłem i jak bardzo ją kocham. Dzisiaj
przyszedłem do szpitala trochę później niż zwykle bo musiałem
pojechać do lekarza zrobić badania, w końcu dostałem powołanie
do kadry b. właściwie to teraz nie wiem czy chcę jechać do Spały.
Weronika jest w szpitalu, na dodatek w ciąży. Chciałbym po prostu
być obok niej. Kiedy przyszedłem pod jej salę zobaczyłem
poruszenie. Co chwilę z pomieszczenia wychodzili lekarze albo
pielęgniarki. Próbowałem dowiedzieć się od którejś z nich o co
tu chodzi, ale każda zbywałam mnie zdawkowym stwierdzeniem „nie
teraz”. Zrezygnowany zająłem miejsce na krzesełku przed salą.
Godzinę później z sali wyłonił się lekarz prowadzący Weroniki.
-Doktorze
może mi pan powiedzieć co to wszystko oznacza?
-Panie
Wojtku mam dla pana bardzo dobrą wiadomość. Pani Weronika się
obudziła.
-Naprawdę?
Nareszcie, nie mogłem już się doczekać.
-Mogę
do niej wejść?
-Za
chwilkę pielęgniarka skończy robić ostatnie badania i będzie pan
mógł wejść, a tymczasem zapraszam do mojego gabinetu.
-Czy
coś się stało?
-Nie,
chciałbym się po prostu dowiedzieć czy będzie mógł się pan
zająć panią Weroniką po wyjściu ze szpitala?
-Przez
kilka pierwszych dni pewnie tak, ale później wyjeżdżam na
zgrupowanie do Spały.
-W
takim wypadku radziłbym panu znaleźć kogoś kto będzie mógł
pomóc pani Weronice. Przez pierwszy miesiąc na pewno będzie
jeszcze bardzo słaba. Dodatkowo będzie potęgowała to ciąża, w
końcu nie od dziś wiadomo, że pierwsze trzy miesiące są
najgorsze. Dziwne, że pani Weronika nie miała do tej pory żadnych
objawów: nudności, zmęczenia.
-Powiedział
jej pan doktor?
-Uznałem,
że pan powinien to zrobić. Także proszę iść podzielić się tą
radosną nowiną z narzeczoną.
Kilka
minut później
Kiedy
tylko przekroczyłem próg sali zobaczyłem piękny uśmiech na
twarzy Weroniki.
-Wojtuś.
-Nawet
nie wiesz jak się o ciebie bałem.
-Wiem,
wszystko słyszałam. Słyszałam każde słowo wypowiedziane przez
ciebie. Tyle razy chciałam otworzyć oczy i powiedzieć ci jak
bardzo cię kocham, ale nie mogłam.
-Muszę
ci coś powiedzieć. Ja, ty, my....
-No
wykrztuś to w końcu z siebie.
-Będziemy
mieli dziecko, jesteś w ciąży.
-Naprawdę?
-Tak,
nie wiem jak to jest możliwe, ale tak bardzo się cieszę.
-Nawet
nie wiesz jak ja się cieszę. Myślałam, że nigdy nie będę mieć
dzieci, a tu taka niespodzianka.
-Nie
żałujesz, że będziesz musiała zrobić sobie przerwę?
-Żartujesz?
Będę nosić pod sercem małą istotkę która jest owocem naszej
miłości. Czego tu żałować? Poza tym będę mogła częściej
wychodzić na mecze i oglądać takiego jednego wysokiego i
przystojnego siatkarza w akcji.
-Zaczynam
się robić zazdrosny.
-Nie masz o co wariacie, przecież to ty jesteś tym szczęściarzem. A teraz proszęcię pocałuj mnie, nawet nie wiesz jak za tym tęskniłam.
Słodko, słodziutko, aż do porzygu xd
mam nadzieję, że komuś się podoba :)
proszę o komentarze :)
czwartek, 10 lipca 2014
Nowe opowiadanie
Zapraszam was serdecznie na coś zupełnie nowego.
Opowiadanie, które wystartuje zaraz po zakończeniu tego opowiadania :)
Mam nadzieję, że chętnie będziecie zaglądać również tam
http://siostrasiatkarza.blogspot.com/
Na razie zapraszam do zapoznania się z zawartością zakładki bohaterowie.
Mile widziane komentarze :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Na razie zapraszam do zapoznania się z zawartością zakładki bohaterowie.
Mile widziane komentarze :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
środa, 9 lipca 2014
51
Powolnym krokiem udałem
się w kierunku sali Weroniki. Nie mogłem uwierzyć w to, że
Weronika jest w ciąży. Tak bardzo bała się, że nie może mieć
dzieci, a tu taka niespodzianka. Będzie musiała na jakiś czas
przerwać karierę, ale myślę, że kiedy dowie się o wszystkim
będzie szczęśliwa. Niepewnie wszedłem do pomieszczenia. Na białym
łóżku leżała blada jak ściana Weronika. Jej wątłe ciało
okalało pełno rurek.
-Weronika kochanie tak
bardzo się o ciebie bałem. Musisz obudzić się jak najszybciej.
Będziemy mieli dziecko. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Panie
Wojtku musi pan już wyjść.
-Tak,
już wychodzę.
-Kocham
cię – pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z sali.
Kiedy
stanąłem przed salą zdałem sobie sprawę, że powinienem
powiadomić o wszystkim Facundo i Sebastiana. Po chwili wykręcałem
już numer tego pierwszego.
-Wojtek?
Już się za mną stęskniłeś?
-Weronika
miała wypadek.
-Co?
Dopiero się widzieliśmy.
-Wpadła
pod rozpędzony samochód. Leży teraz w szpitalu jeżeli chcesz to
przyjedź.
-Jasne,
za chwilkę będę.
-Mógłbyś
zawiadomić Sebastiana? Chyba powinien o wszystkim wiedzieć.
-Zaraz
do niego zadzwonię.
-To
czekam na ciebie w szpitalu.
Pół
godziny później poczułem, że ktoś siada na krześle obok mnie.
-Jak
to się stało?
-Siedzieliśmy
sobie w domu kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Okazało się, że to
rodzice Weroniki.
-Moment,
moment ja tu czegoś nie rozumiem! Przecież rodzice Weroniki zginęli
w wypadku. Powrócili zza światów?
-To
byli zupełnie inni ludzie. Przyszli i powiedzieli, że Weronika
została adoptowana, że tak naprawdę to oni są jej prawdziwymi
rodzicami.
-Wcześnie
zebrało im się na powiedzenie prawdy. Gdzie byli przez te
dwadzieścia lat?
-Podobno
szukali jej już od dłuższego czasu, ale dopiero dzięki temu, że
pojechała do Włoch udało im się ją odnaleźć.
-Rozumiem,
że Weronika się zdenerwowała i wybiegła z domu.
-Skąd
wiesz?
-Już
trochę ją znam.
-Pobiegła
na cmentarz. Oni pojechali za nią, ja później też tam pobiegłem.
Kiedy byłem już obok wejścia zobaczyłem Weronikę uderzającą w
ten samochód. Nie mogłem nic zrobić.
-Ale
wszystko będzie dobrze?
-Lekarze
mówią, że trzeba czekać.
-Na
pewno wszystko będzie okej. Weronika jest dzielna poradzi sobie.
-Mam
nadzieję bo ma dla kogo żyć – szepnąłem pod nosem.
-Mówiłeś
coś?
-Nie,
nie nic.
Do dupy i bez sensu.
poniedziałek, 7 lipca 2014
50
Pogotowie
przyjechało po dwudziestu minutach. Do ich przyjazdu sprawdzałem
czy weronika cały czas oddycha. Na szczęście ani na chwilę nie
przestała oddychać. Karetka zabrała ją po chwili do szpitala, ale
ratownicy nie pozwolili mi z nimi jechać. Tymczasem moim oczom
ukazali się Milena i Francisco.
-To
wszystko wasza wina. Po co wtrącaliście się w jej życie. Nie było
was dwadzieścia lat. Tak nagle przypomnieliście sobie, że macie
córkę? Gdyby nie wy Weronika siedziałaby sobie teraz spokojnie ze
mną w salonie i oglądała film śmiejąc się do rozpuku.
-My
nie.... My tylko chcieliśmy poznać naszą córkę.
-Super
wam wyszło to zapoznanie. Nie ma co. Jadę teraz do szpitala i nie
chcę was tam widzieć. Rozumiemy się?
Nie
czekając na odpowiedź pobiegłem do domu by zabrać samochód
stojący pod budynkiem. Drogę do szpitala pokonałem ta szybko jak
nigdy w życiu. Po drodze złamałem wszystkie możliwe przepisy, ale
nie to było teraz najważniejsze. Najważniejsza jest teraz
Weronika. Zaparkowałem samochód na szpitalnym parkingu i szybko
wbiegłem do budynku szukając recepcji czy czegoś takiego.
-Dzień
dobry – uśmiechnęła się do mnie pani w recepcji.
-Dzień
dobry. Szukam dziewczyny, przywieziono ją niedawno z wypadku.
-A
tak wiem, jest w tej chwili operowana. A pan to?
-Jestem
jej narzeczonym.
-W
takim wypadku proszę za mną zaprowadzę pana pod blok operacyjny.
-Dziękuję.
-To
tutaj. Gdyby pan czegoś potrzebował zawsze ja albo któraś z moich
koleżanek jest w dyżurce.
-Dziękuję.
Kiedy
pielęgniarka odeszła usiadłem na krześle i omiotłem wzrokiem
otoczenie. Sterylne białe ściany, białe fartuchy pielęgniarek
przechodzących obok mnie. Nienawidzę szpitali. Kiedy byłem mały
babcia pojechała do szpitala. Miały to być tylko kontrolne
badania, a okazało się, że już z niego nie wyszła. Zmarła dwa
dni później. Od tego czasu chowam w sercu urazę do każdej osoby
chodzącej w białym kitlu. Oparłem głowę o ścianę i czekałem.
Czas dłużył mi się niemiłosiernie, a każda minuta zdawała się
być godziną. W pewnym momencie zobaczyłem łóżko z Weroniką
wyjeżdżające z sali operacyjnej. Była taka blada, na twarzy miała
mnóstwo siniaków i zadrapań. Zaraz za nią z sali wyłonił się
lekarz.
-Doktorze
co z nią?
-Jest
pan kimś z rodziny?
-Jestem
jej narzeczonym.
-W
takim razie zapraszam do gabinetu.
Kiedy
znaleźliśmy się w pomieszczeniu lekarz ponownie zabrał głos.
-Nie
będę owijał w bawełnę. Stan pani Weroniki jest bardzo ciężki.
Najbliższe godziny będą decydujące. Musimy wierzyć, że wszystko
będzie dobrze.
-Mógłbym ją
zobaczyć.
-Tak, ale tylko na
chwilę. Jest bardzo słaba, musi odpoczywać. A i jeszcze jedno,
wiedział pan, że pani Weronika jest w ciąży?
-W ciąży? Ale to nie
możliwe, Weronika miała wypadek i powiedzieli nam, że nie będzie
mogła mieć dzieci.
-W takim razie musieli
się pomylić. To piąty albo szósty tydzień.
-Dziękuję panie
doktorze – wyszedł z gabinetu niedowierzając w to co usłyszał.
Dokładnie wiedział kiedy poczęli swoje dziecko. To ten pamiętny
wieczór kiedy jej się oświadczył. To właśnie wtedy zdarzył się
cud, którego owoc przywitają za niecałe osiem miesięcy na
świecie. Owoc ich wielkiej miłości.
Wczoraj zostałam chrzestną tego oto przystojniaczka :D
Słodziak prawie wcale nie płakał w kościele :D
sobota, 5 lipca 2014
49
-Wojtek
kim są ci państwo?
-O
to samo mógłbym zapytać ciebie w końcu to do ciebie przyszli.
-Kim
państwo są i co państwa do mnie sprowadza?
-Nazywamy
się Milena, a to jest mój mąż Francisco.
-I
co w związku z tym?
-Naprawdę
niczego się nie domyślasz? Weronika my jesteśmy twoimi rodzicami.
-To
chyba jakiś żart. Moi rodzice zginęli parę lat temu w wypadku
samochodowym.
-Tak,
ale oni nie byli twoimi prawdziwymi rodzicami. Adoptowali cię jak
byłaś mała. Byłam jeszcze strasznie młoda, nie byłam gotowa na
dziecko, a twoja mama była moją koleżanką ze szkoły. Kiedy
dowiedziała się, że jestem w ciąży i nie chcę tego dziecka
postanowiła zaadoptować je razem z twoim tatą. Zaraz po porodzie
wyjechałam do Włoch. Później próbowałam cię znaleźć, ale nie
udało mi się. Dopiero kiedy zaczęłaś grać we Włoszech i
poznałaś Emanuele...
-Co
ten typ ma z tym wspólnego?
-
Emanuele to syn mojego brata. To dzięki niemu dotarliśmy do ciebie.
-Nie
mogę w to uwierzyć. To nie może być prawda – zerwałam się z
kanapy i niewiele myśląc wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie
na oślep. Po jakimś czasie znalazłam się na cmentarzu. Kupiłam
kwiaty i udałam się w kierunku grobu moich rodziców.
-Nie
wierzę im, oni nie mogą być moimi rodzicami. To wy nimi byliście,
to wy byliście przy mnie kiedy stawiałam pierwsze kroki, kiedy
powiedziałam pierwsze słowo. To do was mówiłam „tato” i
„mamo”. To wy byliście przy mnie jak byłam chora, tuliliście
mnie do snu kiedy miałam koszmary. Tak bardzo mi was brakuje. Po
chwili usłyszałam kroki i obok mnie stanęła ta kobieta.
-Co
pani tutaj robi?
-Chciałam
jeszcze chwilkę z tobą porozmawiać. Intuicja podpowiadała mi, że
tu będę mogła cię znaleźć.
-Nie
powinno pani tu być.
-Weronika
wiem, że jest ci trudno, ale taka jest prawda. Musieliśmy ci o tym
powiedzieć, chcieliśmy żebyś wiedziała, że masz rodziców i
możesz na nich liczyć.
-Nie
mam rodziców. Moi rodzice zginęli kiedy miałam dziesięć lat i
nic tego nie zmieni. To, że pani mnie urodziła nic nie oznacza.
Równie dobrze każda kobieta na ulicy mogła nazwać się tym
mianem. Niech pani zabierze ze sobą swojego męża i wraca tam skąd
pani przyjechała.
Wybuchnęłam
płaczem i zaczęłam biec. Błyskawicznie znalazłam się poza
murami cmentarza i wybiegłam na ulicę. W ostatniej chwili
zauważyłam jasne światła samochodu naprzeciwko mnie. Niestety nie
mogłam nic zrobić. Jedyne co pamiętam to krzyk Wojtka, przeraźliwy
ból i ciemność.
Oczami
Wojtka
Kiedy
Weronika wybiegła z domu wiedziałem, że jedynym miejscem w które
mogła się udać był cmentarz. Niewiele myśląc zamknąłem drzwi
po wyjściu tych ludzi i czym prędzej tam pobiegłem. Kiedy byłem
już przy bramie zauważyłem Weronikę wybiegającą na ulicę
prosto przed koła nadjeżdżającego samochodu. Auto uderzyło w jej
ciało z wielką siłą. Błyskawicznie do niej podbiegłem i
sprawdziłem puls. Był słaby, ale na szczęście wyczuwalny. Chwilę
później obok mnie pojawił się kierowca samochodu.
-Matko
Boska, ja nie chciałem, ta dziewczyna sama wpadła mi pod koła. Nie
mogłem nic zrobić.
-Niech
pan zadzwoni po pogotowie.
-Co?
-Niech
pan zadzwoni natychmiast po pogotowie.
Pierwszy mecz z Iranem wygrany, dzisiaj miejmy nadzieję następny i czekamy aż makaroniarze skopią tyłki Brazylijczykom.
Mam tylko nadzieję, że uraz Mariusza nie jest poważny bo bez niego będzie bardzo, ale to bardzo ciężko.
piątek, 4 lipca 2014
48
Oczywiście
nie mogło obejść się bez imprezy. Zabawa trwała do białego
rana. Wojtek kilka razy chwalił się przed wszystkimi jakim to on
jest szczęściarzem, że zgodziłam się zostać jego żoną. Około
piątej postanowiłam zabrać go do domu. Niestety nie było to takie
proste gdyż ledwo trzymał się na nogach. Swoją drogą nie tylko
ja miałam taki problem. Pół zespołu narąbało się jak stodoła
i każda z dziewczyn próbowała doprowadzić do jakiegokolwiek stanu
używalności swoją drugą połówkę. Jakimś cudem udało mi się
wpakować Wojtka do taksówki, ale na tym niestety koszmar się nie
zakończył gdyż pan Włodarczyk postanowił uciąć sobie drzemkę
w taksówce. Na szczęście pan taksówkarz okazał się na tyle
miły, że pomógł mi wprowadzić go do domu. Tak na marginesie
dostał za to całkiem niezły napiwek. Kiedy odprowadziłam
taksówkarza i wróciłam do domu ujrzałam Wojtka tańczącego ze
szczotką. Niewiele myśląc złapałam za telefon i nagrałam tą
całą idiotyczną sytuację. Nie wiem jakim cudem udało mi się
utrzymać telefon gdyż cały czas zwijałam się ze śmiechu.
-Mogę
zapytać co ty robisz?
-Jak
to co? Tańczę, nie widać?
-Widać,
ale dlaczego tańczysz ze szczotką? - w odpowiedzi wzruszył tylko
ramionami i tańczył dalej. Stanęłam obok niego, wyjęłam mu
szczotkę z ręki. Złapałam go pod ramię i zaprowadziłam do
sypialni. Położyłam go na łóżku zdjęłam koszulę i spodnie, a
potem przykryłam kołdrą. Kiedy chciałam wyjść z sypialni
usłyszałam jego głos.
-Nie
zostaniesz ze mną?
-Nie
mam zamiaru z tobą spać. Śmierdzisz alkoholem na kilometr. Miłej
nocy.
Zamknęłam
drzwi i udałam się do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę malinową i
usiadłam na kanapie w salonie. Kiedy opróżniłam kubek
postanowiłam, że zaniosę mu do pokoju butelkę wody i jakieś
tabletki przeciwbólowe żeby nie budził mnie z samego rana bo na
pewno będzie miał ogromnego kaca. Wojtek pochrapywał już sobie
spokojnie w sypialni kiedy do niego weszłam. Zostawiłam wszystko i
poszłam do pokoju gościnnego by po chwili oddać się w objęcia
Morfeusza.
Następnego
dnia obudził mnie trzask dochodzący z kuchni. Spojrzałam na
zegarek, na którym widniała godzina dwunasta. Ubrałam szybko
szlafrok i weszłam do kuchni. Przy kuchence stał Wojtek w samych
bokserkach i coś gotował. Właściwie nie powinnam nazywać tego
gotowaniem.
-Co
ty robisz?
-Chciałem
zrobić ci śniadanie do łóżka, ale widzę, że już wstałaś.
-Obudziłbyś
umarłego. Następnym razem postaraj się tak nie rozbijać.
-Ale
skoro już tutaj jesteś to może zaczniemy od deseru – podszedł
do mnie i pocałował.
-Nie
jesteś przypadkiem zmęczony?
-Nie,
mam bardzo dużo energii – wziął mnie na ręce i zaniósł do
sypialni. Po wszystkim leżeliśmy wtuleni kiedy przerwał nam dźwięk
dzwonka do drzwi. Wojtek założył tylko spodnie i poszedł otworzyć
drzwi. Ja szybko założyłam na siebie jakąś koszulkę i spodnie.
Po chwili usłyszałam krzyk Wojtka.
-Do
ciebie.
Wyszłam
z sypialni. W salonie siedziała jakaś kobieta z mężczyzną.
Słodko w c*uj :D
gorąco na dworze, gorąco w domu. chyba wybywam z książką na dwór :D
pozdrawiam was serdecznie o zostawienie jakiegokolwiek komentarza. może być nawet buźka, żebym tylko wiedział, że to czytacie
czwartek, 3 lipca 2014
47
Następnego
dnia od samego rana szykowałam się na mecz. Umyłam włosy,
wysuszyłam je i wyprostowałam. Założyłam koszulkę Wojtka, a do
tego moje ulubione jeansy.
-Widzę,
że jesteś już gotowa.
-Poprawię
jeszcze tylko makijaż i możemy jechać.
-Ok.
Po drodze wpadniemy jeszcze po dziewczynę Nicolasa.
Kiedy
weszłyśmy na halę siatkarze rozciągali się na środku parkietu.
Wojtek od razu mnie zauważył i uśmiechnął się od ucha do ucha.
Chciał nawet do mnie podejść, ale pokazałam mu gestem żeby
został na parkiecie. Na twarzach siatkarzy Skry było widać
skupienie. Wyjściowa szóstka na mecz prezentowała się
następująco: Facundo, Stefan, Nico, Andrzej, Karol, Mariusz i
Paweł. Miałam nadzieję, że Wojtek wyjdzie na boisko, ale niestety
okazało się inaczej. Pierwszy set był bardzo wyrównany. Gra
toczyła się punkt za punkt, na szczęście w samej końcówce udało
nam się zdobyć dwa punkty przewagi i rozstrzygnąć seta na naszą
korzyść. Dwa kolejne to już popis gry Bełchatowian. I po półtorej
godzinie kibice i siatkarze Skry mogli cieszyć się z upragnionego
mistrzostwa. Zeszłam na parkiet i szukałam wzrokiem Wojtka. Po
chwili poczułam jak ktoś kładzie mi dłonie na oczach.
-Wojtuś?
-Skąd
wiesz, że to ja?
-Strzeliłam.
-Trafiłaś
idealnie. Wiesz jak tęskniłem.
-Też
tęskniłam. Nie mogłam doczekać się powrotu do Bełchatowa.
-Gratuluję
zdobycia mistrzostwa.
-Nawzajem.
Idź już do chłopaków.
-Chodź
ze mną, nie chcę się z tobą rozstawać.
-Nie
powinnam.
-Jesteś
moją dziewczyną więc możesz.
Później
wszystko działo się tak szybko. Szampan, konfetti, puchar, medale.
Nie zauważyłam kiedy Wojtek zniknął. Po chwili zgasły światła
i usłyszałam jego głos.
-Jest
tutaj z nami pewna osoba, której też należą się brawa. Tydzień
temu zdobyła mistrzostwo Włoch razem ze swoim klubem, a teraz
wróciła na stare śmieci. Weronika zapraszamy cię bardzo
serdecznie na środek.
Niepewnie
stanęłam przy siatce.
-Chciałbym
powiedzieć państwu coś bardzo ważnego. Weronika i ja zaręczyliśmy
się. Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z wami tą
radosną wiadomością. Szczególnie, że robię to w takim pięknym
dniu jak w tym w którym Skra odzyskuje mistrzowski tytuł po dwóch
latach.
Po
przemówieniu Wojtka wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować na naszą
cześć, a po chwili usłyszeliśmy głośne „gorzko”. Niewiele
myśląc przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam.
wtorek, 1 lipca 2014
46
Rankiem
następnego dnia w mieszkaniu Sebastiana panował istny bałagan. I
to wcale nie przeze mnie jakby się mogło wydawać. Po prostu
kochany Sebuś zaspał i latał jak poparzony po całym domu szukając
różnych rzeczy, począwszy na spodniach, na kluczach skończywszy.
-Gotowy?
Człowieku przecież ja się przez ciebie spóźnię na samolot.
-Spokojnie
zdążymy, nie martw się.
-Powiedz
mi jeszcze tylko gdzie są kluczyki od auta.
-Żartujesz
sobie prawda?
-Nie.
-Jesteś
cholernie nieodpowiedzialny. Zamawiam sobie taksówkę –
wyciągnęłam telefon z torebki i wykręciłam numer.
-Zaczekaj,
są – kiedy odwróciłam się zobaczyłam jak wyciąga zgubę zza
łóżka.
-Serio?
Szkoda, że ich do lodówki nie włożyłeś. Bierz walizki i
wychodzimy.
-Tak
jest proszę pani.
-To
nie jest zabawne. Nie mam ochoty czekać na następny samolot kilku
godzin.
-Jasne,
już się nie śmieję.
Godzinę
później na lotnisku
-Obiecaj
mi, że będziesz dzwonił.
-Obiecuję.
-A
i miej oko na Facundo na kadrze.
-Nie
martw się to nie jest małe dziecko.
-Wiem
o tym, ale podobno każdy facet na poziomie umysłowym zawsze
pozostaje dzieckiem.
-A
ja?
-Wyjątek
potwierdzający regułę.
-A
i jeszcze jedno, jak wrócę do Polski oczekuję na telefon w sprawie
Alice. Mam nadzieję, że nie zdezerterujesz.
Pasażerowie
lotu do Polski...
-To
do zobaczenia mała.
-Mała
to jest twoja pała Sole.
-Oj
już się tak nie denerwuj. Dawaj przytulasa na koniec i spadaj bo
zaraz ci samolot odleci i będziesz nadal skazana na moją łaskę i
niełaskę.
-Pa.
-Dziękuję
ci za te wszystkie chwile.
-To
ja powinnam ci podziękować. To ty przemówiłeś mi do rozumu w
sprawie Wojtka.
-Nie
ma o czym mówić. Po prostu jestem starszy i mądrzejszy.
-Ty
mądrzejszy? Koń by się uśmiał.
Kilka
godzin później
Kiedy
przeszłam przez odprawę na lotnisku zauważyłam Faundo i Elenę.
-Weronika,
nawet nie wiesz jak tęskniłam.
-Głuptasie
puść mnie jeżeli nie chcesz żebym się udusiła.
-Och,
przepraszam.
-Jak
mniemam to musi być Elena o której tak dużo mi opowiadałeś.
-W
rzeczy samej. Weronika, moja przyjaciółka – Elena.
-Mam
nadzieję, że mówił o mnie same dobre rzeczy.
-Jasne,
nie masz się o co martwić.
-Gratuluję
mistrzostwa.
-Dzięki,
mam nadzieję, że jutro pójdziecie w nasze ślady.
-Też
mam taką nadzieję, ale nie możemy lekceważyć Resovii to, że
przegrali dwa pierwsze mecze nic nie oznacza.
-Dacie
radę, wierzę w was.
-Dzwonił
do mnie Wojtek. Pytał czy nie wiem kiedy wracasz do Polski.
-Mam
nadzieję, że nic mu nie powiedziałeś.
-Spokojnie
umiem trzymać język za zębami. Powiedziałem mu, że ostatnio z
tobą nie rozmawiałem.
-No
i prawidłowo.
-Dawaj
te swoje bagaże. Zbieramy się do domu.
Dwie
godziny później parkowaliśmy samochód pod jednym z osiedli na
obrzeżach Bełchatowa.
-Gdzie
my jesteśmy?
-A
fakt, nic ci nie powiedziałem. Postanowiłem przedłużyć kontrakt
ze Skrą i kupiłem mieszkanie.
-Na
jak długo zostajesz w Polsce.
-Na
razie na trzy sezony, ale nie wykluczone, że zostanę na dłużej.
-Nawet
nie wiesz jak się cieszę.
-Chodź
zaprowadzę cię do twojego pokoju. Będziesz mogła się odświeżyć
po podróży, a ja z Facundo przygotuję coś do jedzenia.
-Dziękuję.
Wyjęłam
z walizki pierwszą lepszą koszulkę i dresowe spodnie. Następnie
udałam się do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel. Kiedy zeszłam
na dół w jadalni czekała już zapiekanka.
-Dziękuję
wam, że pozwoliliście mi się u siebie zatrzymać.
-Nie
ma za co. Jesteśmy ci to winni.
-Kiedy
wyjeżdżacie do Argentyny?
-Dwa
tygodnie po skończeniu sezonu. Później mamy jeszcze tydzień
wolnego i zaczyna się liga światowa.
-Umówiłam
się z Sebastianem, że odwiedzi mnie w Polsce jakbyś chciał też
możesz wpaść.
-Pomyślę
nad tym. A i mam do ciebie prośbę. Mogłabyś zająć się
mieszkaniem podczas sezonu reprezentacyjnego?
-Oczywiście.
-Dziękuję.
-Zrozumiem,
że jedziesz jutro z nami na mecz?
-Jasne,
ale wolałabym nie jechać z tobą bo Wojtek może mnie zobaczyć.
-Nie
ma problemu pojedziesz razem z Eleną.
poniedziałek, 30 czerwca 2014
45
Następnego
dnia obudziłam się wcześnie rano. Postanowiłam, że przygotuję
pożegnalne śniadanie dla Sebastiana, w końcu muszę mu się jakoś
odwdzięczyć za to, że się mną zajął przez ten cały czas.
Kończyłam robić posiłek gdy do kuchni wszedł Sebastian w samych
bokserkach.
-Mógłbyś
się ubrać przynajmniej – rzuciłam ze śmiechem
-Nie
ma takiej potrzeby i tak nie zwracasz uwagi na żadnego faceta tylko
na Wojtka. Szczęściarz z niego.
-No
ja myślę.
-Co
dobrego zrobiłaś?
-Pożegnalne
śniadanko, mam nadzieję, że będzie ci smakowało.
-Nie
ma innej opcji. Odwieźć cię na lotnisko?
-Jakbyś
mógł, nie chce mi się tłuc po mieście taksówką.
-O
której masz ten samolot?
-Za
dwie godziny.
-To
lepiej idź się już szykuj bo znając ciebie to możesz się nie
wyrobić.
-Aleś
ty zabawny. Odwiedzisz mnie kiedyś w Polsce?
-Przecież
przyjadę na mistrzostwa, wtedy się zobaczymy.
-Przyjedź
wcześniej, będę tęskniła.
-Ja
też będę za tobą tęsknił mała, nawet nie wiesz jak bardzo.
-To
jak przyjedziesz?
-W
sumie to i tak nie będę mógł grać w kilku pierwszych meczach
ligi światowej, może wtedy wpadnę do Polski. Co ty na to?
-Genialnie.
-Ale
teraz naprawdę idź się już szykuj.
-Ok,
ale obiecaj mi jeszcze jedno.
-Nie
będę obiecywał nic w ciemno. O co chodzi?
-O
Alice, widzę, że ci się podoba. Umów się z nią.
-Wcale
mi się nie podoba.
-Jasne,
a ja jestem królowa angielska. Dobrze widzę jak na nią patrzysz,
ona na ciebie zresztą też.
-Myślisz,
że się jej podobam?
-Nie
mogę wypowiadać się za nią, ale uważam, że zawsze warto
spróbować. Inaczej zawsze będziesz pluł sobie w brodę, że nie
spróbowałeś.
-Masz
rację, zadzwonię do niej zaraz po twoim wyjeździe.
-Na
pewno?
-Słowo
harcerza.
-Byłeś
chociaż harcerzem?
-No
nie, ale przecież tak się mówi. Nie łap mnie za słówka,
zadzwonię do niej, a po spotkaniu zdam ci dokładną relację. Może
być? Zadowolona pani?
-Jasne,
że zadowolona. Będzie mi was wszystkich brakować. Chociaż nie
wszystkich, Emanuela nie będzie mi brakować.
piątek, 27 czerwca 2014
cz. 44
Dwadzieścia
minut. Oszalał, normalnie oszalał. Jak mam wyszykować się w
dwadzieścia minut. Przecież nawet nie zdążę się umalować.
Kiedyś to normalnie go zabiję. Nie moja wina, że dziewczyna
potrzebuje zazwyczaj dwa razy tyle czasu na wyszykowanie niż
chłopak.
-Weronika
błagam cię, spóźnimy się.
-Spokojnie
zdążymy, jak zwykle przesadzasz, a pewnie i tak będziemy przed
czasem.
-Czekam
w samochodzie, jeżeli za dziesięć minut nie zejdziesz idziesz na
pieszo.
-Nie
zrobisz mi tego?
-Chcesz
się przekonać?
Po
dziesięciu minutach usiadłam na siedzeniu pasażera w samochodzie
Sebastiana.
-To
dokąd jedziemy?
-Klub
wynajął dla nas cały klub.
-Nie
będzie wrzeszczących hotek. Jak świetnie. Mam już powoli dość
tekstów typu: „o matko to ten siatkarz, on jest taki przystojny”
-Masz
rację to jest wkurzające, ale na szczęście nie każda dziewczyna
taka jest.
-Dzięki
Bogu.
Gdy
tylko weszliśmy obok mnie pojawiły się dziewczyny z drużyny.
-Tak
się cieszymy, że przyszłaś.
-W
końcu nie mogłabym opuścić ostatniej imprezy z moimi ulubionymi
koleżankami.
-Wracasz
do Polski?
-Na
razie tak. Chcę być na ostatnich meczach klubowych Wojtka, a co
będzie później to się jeszcze okaże. Może w następnym sezonie
nadal będziemy koleżankami z drużyny.
-Byłoby
świetnie.
-Można
panią prosić do tańca? - obok mnie pojawił się Sebastian.
-Przepraszam
was dziewczyny.
Stanęliśmy
na środku parkietu i ruszaliśmy się w rytm muzyki.
-Będę
za tobą tęsknić.
-Ja
też, ale zobaczymy się na pewno w Polsce na mistrzostwach.
-O
ile trener będzie widział mnie w swojej drużynie.
-Żartujesz?
Przecież jesteś najlepszym siatkarzem na swojej pozycji.
-Nie
słódź.
-Nie
musisz mi wierzyć.
-Wiesz
może co z Facundo? Chce przedłużyć kontrakt?
-Z
tego co wiem to tak. Razem z Nicolasem chcą zostać w Bełchatowie
na dłużej. Czują się tam świetnie i nie dziwię się. Nasi
kibice są naprawdę genialni.
-Obiecasz
mi coś?
-Zależy
co?
-Obiecaj
mi, że nie stracimy kontaktu.
-Oczywiście,
że nie. Nie pozwolę, żeby nasza przyjaźń się skończyła. Poza
tym ktoś musi informować mnie o tym co dzieje się u dziewczyn. -
wystawiłam mu język i udałam się do stolika przy którym
siedziały moje koleżanki.
Rozdział o niczym. Rok szkolny zakończony. Średnia 4,5 całkiem nieźle, myślałam, że będzie gorzej. Życzę wszystkim udanych wakacji :)
czwartek, 26 czerwca 2014
Nowe opowiadanie
Zapraszam was bardzo serdecznie na moje nowe opowiadanie
Mam nadzieję, że chociaż część z was będzie tam ze mną.
Zapraszam do zapoznania się z zakładką bohaterowie, a już za chwilkę postaram się dodać prolog.
Pozdrawiam serdecznie ;*
wtorek, 24 czerwca 2014
cz. 43
Postanowiłam,
że nie będę dzwoniła do Wojtka i mówiła mu kiedy dokładnie
wrócę do Polski. Zrobię mu niespodziankę i pojawię się na meczu
z Resovią.
-Cześć
Weronika.
-Cześć
Facu.
-Gratuluję
zdobycia mistrzostwa.
-Dzięki.
Mam nadzieję, że wy też wygracie.
-Też
mam taką nadzieję.
-Mam
do ciebie prośbę?
-Proś
o co tylko chcesz.
-Chcę
wrócić do Polski za dwa dni.
-To
świetnie.
-Nie
przerywaj mi. Mogłabym przenocować u ciebie na jedną noc?
-A
co z Wojtkiem?
-Chcę
mu zrobić niespodziankę i pojawię się dopiero na meczu.
-Świetny
pomysł. Na pewno się ucieszy. Od miesiąca słyszę z jego ust
narzekania na temat tego jak ciężko żyje mu się bez ciebie.
-Na
szczęście już wracam i nie będzie musiał się męczyć. Tylko
proszę cię nic mu nie mów.
-Jasne,
będę milczał jak grób.
-Dzięki.
-Nie
ma za co. Do zobaczenia.
Siedziałam
sobie spokojnie w pokoju i kończyłam pakowanie gdy do środka
wparował Sole.
-Szykuj
się wychodzimy do klubu opić sukces.
-Mogłeś
chociaż zapukać. Co by było gdybym była naga?
-Miałbym
śliczne widoki.
-Zboczeniec.
-A
tak właściwie to co robisz?
-Pakuję
się, pojutrze wracam do Polski.
-Już?
Miałem nadzieję, że zostaniesz ze mną trochę dłużej.
-Stęskniłam
się za Wojtkiem, Facundo i całą Skrą.
-W
sumie nie dziwię ci się, słyszałem, że Bełchatów jest świetnym
miejscem do grania.
-Możesz
sam się o tym przekonać w przyszłym sezonie.
-Mam
jeszcze roczny kontrakt w Trento, ale za rok, kto wie.
-Trzymam
cię za słowo.
-Wychodzimy
za dwadzieścia minut.
-Mogłeś
uprzedzić mnie trochę wcześniej.
-Spokojnie
wyrobisz się.
-Mam
nadzieję.
Kolejna część oddana w wasze ręce. Dziękuję wam serdecznie za każde wyświetlenie z osobna i wszystkie razem :)
niedziela, 22 czerwca 2014
cz. 42
Wróciłem na chwilę do salonu. Porozmawiałem jeszcze chwilkę z dziewczynami z drużyny Weroniki. Poprosiłem je żeby na nią uważały. Najchętniej sam zostałbym we Włoszech, ale nie mogę tak po prostu odejść ze Skry.
-Jestem
gotowa.
-Wyglądasz
ślicznie – ucałowałem ją w policzek.
-To
my wychodzimy. Cześć wszystkim.
-Wrócimy
późno więc nie musisz na nas czekać – zwróciłem się do
Sebastiana.
-Jesteś
niemożliwy, wiesz?
-I
właśnie za to mnie kochasz.
-Nawet
nie wiesz jak bardzo. Obiecaj mi, że jak wrócę do Polski pójdziesz
ze mną do lekarza. Zrobimy szczegółowe badania i dowiemy się czy
będziemy mogli mieć dzieci.
-Obiecuję.
-Komedia
czy horror?
-Nawet
nie ma mowy żebyśmy poszli na jakikolwiek horror.
-Czyli
komedia.
Film
minął bardzo szybko. Z kina od razu przenieśliśmy się do
restauracji. Tam okazało się, że Wojtek wynajął dla nas cały
lokal.
-Zgłupiałeś?
Przecież to musiało kosztować majątek.
-Żadne
pieniądze nie są ważne, kiedy w grę wchodzisz ty.
-Słodzisz
Wojtuś.
-Wcale
nie, po prostu mówię prawdę. Usiądziemy?
Kiedy
tylko zajęliśmy swoje miejsca obok nas pojawił się skrzypek.
Zaczął przepięknie grać.
-Podoba
ci się?
-Jeszcze
się pytasz? Jest cudownie.
Kiedy
zaczęliśmy jeść deser poczułam w moim ciastku coś dziwnego. Po
chwili okazało się, że kryje ono w sobie pierścionek. Momentalnie
obok mnie pojawił się Wojtek i uklęknął na jedno kolano.
-Weronika
jesteś dla mnie bardzo ważna. Kocham cię nad życie, czas spędzony
bez ciebie był najgorszym w moim życiu. Nie chcę rozstawać się z
tobą na dłużej, chcę żebyś zawsze była obok mnie. Chcę
zestarzeć się przy tobie, obserwować jak będą dorastać nasze
wspólne dzieci. Czy uczynisz mi tę przyjemność i zostaniesz moją
żoną.
-Oczywiście,
że tak głuptasie – objęłam dłońmi jego twarz i złożyłam
pocałunek na jego ustach.
-Co
ty na to żeby się stąd ulotnić? Wynająłem pokój w hotelu na
czas mieszkania we Włoszech.
-Widzę,
że wszystko sobie poukładałeś, a co by było gdybym się nie
zgodziła?
-Taka
opcja nie wchodziła nawet w grę. Dobrze wiem, że nie potrafisz
beze mnie żyć.
To
co działo się w hotelu zostanie już naszą słodką tajemnicą.
Cztery
miesiące później
-Proszę
państwa tylko dwa punkty. Dwa punkty dzielą nasze zawodniczki od
zdobycia mistrzostwa Włoch. Jeżeli im się to uda zarówno męska
jak i żeńska drużyna Trentino wróci na sam szczyt. Gorąco
dopingujemy nasze dziewczyny. Na zagrywkę wchodzi właśnie
zawodniczka naszego zespołu Weronika Zamojska. As serwisowy!
Niesamowita jest ta dziewczyna. Kto wie czy bez niej grałoby się
tak dobrze? Ponownie Weronika tym razem przeciwniczkom udaje się
przyjąć jej trudną zagrywkę. Czytelna wystawa na lewe skrzydło i
blok!! blok naszej drużyny kończy finałową rywalizację.
Serdecznie gratulujemy naszym dziewczynom.
Perspektywa
Weroniki
Udało
nam się! Udało mi się zdobyć mistrzostwo Włoch w moim pierwszym
sezonie za granicą.
-Gratulacje
– obok mnie pojawił się Sebastian. Byłaś genialna.
-Bez
przesady, robiłam po prostu to co do mnie należy.
-Jak
zwykle skromna.
-Weronika
chodź do nas.
-Przepraszam
cię. Zaczekasz na mnie czy widzimy się w domu?
-Zaczekam.
-Dzięki.
Podeszłam
do dziewczyn. Rozpoczęło się istne szaleństwo. Najpierw zostały
wręczone medale. Następnie do naszych rąk trafił puchar. Każda z
nas potrzymała go chwilę w swoich rękach. Gdy trafił on do mnie
uroniłam kilka łez. Pierwszą osobą o której pomyślałam był
Wojtek. Podczas tych czterech miesięcy widzieliśmy się tylko kilka
razy. Bardzo za nim tęsknię, na szczęście już za dwa dni wsiadam
w samolot i wracam do Polski. Zdążę przyjechać na trzeci mecz
finałowy plusligi. Dwa pierwsze w Rzeszowie wygrała Skra, ale każdy
kibic siatkówki wie, że Resovia na pewno nie podda się bez walki.
Kiedy zeszłam z podium obok mnie pojawił się jakiś dziennikarz
prosząc o krótką rozmowę.
-Z
nami najskuteczniejsza zawodniczka drużyny Trentino Weronika
Zamojska. Na początku bardzo serdecznie chciałbym pani
pogratulować. Pierwszy sezon w klubie poza Polską i od razu
mistrzostwo. Co pani teraz czuje?
-Dziękuję.
Tego nie da się opisać, to są tak wielkie emocje.
-Wszystkich
na pewno interesuje to czy zostaje pani w naszej drużynie na kolejny
sezon?
-Nie
zastanawiałam się jeszcze nad tym. Nie ukrywam, że muszę
porozmawiać na ten temat z moim narzeczonym, ale na razie nie chcę
o tym myśleć.
-W
takim wypadku trzymamy kciuki aby wybrała pani najlepszą opcję dla
pani kariery, a narzeczonemu gratujemy tak zdolnej drugiej połówki.
-Dziękuję.
Wojtuś kocham cię, już niedługo się zobaczymy – puściłam
buziaka w stronę kamery i udałam się do szatni.
Dzisiaj drugi mecz z reprezentacją Brazylii. Liczę na kolejną wygraną. Jak tak patrzę na tabelę to chyba ostatnia szansa, na to by Brazylia zachowała szanse na udział w finale ligi światowej gdyż następne 2 mecze a zarazem ostatnie dla Canarinhos grają z Włochami i to na ich terenie, a do składu Włochów powracają zawodnicy, którzy dostali wolne na mecze z Polską i Iranem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)